Szybka jazda w Radzyminie

W sobotę 23.05.2015 r. liczna grupa naszych zawodników wystartowała w cyklu Poland Bike Marathon w Radzyminie. Nasz zespół reprezentowało 15 osób w składzie: Piotr Rek, Marcin Wyrzykowski,Jakub Paszkiewicz,Krzysztof Skwark, Paweł Adamus, Marta Szałaj, Rafał Szulc, Andrzej Pachowski, Cezary Koszalski, Joanna Pachowska, Robert Francuzik, Agnieszka Donimirska, Mariusz Wojciechowski, Filip Szulc i Klara Szulc.

Najszybszym zawodnikiem na dystansie MAX był Piotr Rek, tuż za nim przyjechał Marcin Wyrzykowski z niespełna 3 minutową stratą. Wśród kobiet najszybsza była Marta Szałaj, która zajęła 3 miejsce w kategorii K3.

Z dystansem MAX postanowił zmierzyć się nasz nowy zawodnik: Jakub Paszkiewicz, który osiągnął bardzo dobry rezultat. Cezary Koszalski niestety nie ukończył rywalizacji z powodu awarii roweru. Ponadto część naszych zawodników awansowała do wyższych sektorów.

Rywalizację drużynową ukończyliśmy na 6 miejscu. Najwięcej punktów dla drużyny zdobyli: Marta Szałaj, Piotr Rek, Marcin Wyrzykowski i Jakub Paszkiewicz.

Poniżej prezentujemy relacje naszych zawodników:

CEZARY KOSZALSKI: Niezbyt długo cieszyłem się wyścigiem. Start 2 sektora był mocny, za mocny na jeden blat z przodu a zbyt wysoka kadencja kosztowała mnie dużo sił. Prędkości rzędu 45km/h w deszczu wymagały wielkiego skupienia. Następnie spotkało mnie pasmo nieszczęść. Najpierw spadł łańcuch, potem złapałem gałąź w kasetę a następnie odkręciło i zapiekło mi się przednie koło co skutecznie wyeliminowało mnie z wyścigu. Były widoki na dobry wynik, skończyło się wycofaniem z rywalizacji. Teraz czas na przygotowanie siebie i roweru do kolejnego maratonu.

KRZYSZTOF SKWARK: Trasa: wymagająca nie tylko nogi ale i głowy. Szacun dla Pawła Adamusa za podjechanie niepodjeżdżalnego podjazdu. Szyba ale bez przesady, było się gdzie zmęczyć.
Jazda: taka jak powinna być, na temat współpracy się nie wypowiadam, szkoda nerwów.
Wynik: lepszy niż się spodziewałem, pozostaje tylko pytanie czy to nie kwestia pomylenia trasy przez czołówkę.
Pech: nie ominął i mnie. Pęknięta szprycha wymusiła postój, spowodowała wybicie z rytmu i stratę.
Gratulacje: dla wszystkich z teamu, w szczególności dla Marty za podium. Po raz kolejny udowodniliśmy że nie w indywidualnościach ale grupie siła.

MARTA SZAŁAJ: Trasa była ciekawa, częste zakręty i interwałowy charakter sprawiły że nie był to typowo szybkościowy maraton. Duża ilość piachu nie dawała się aż tak bardzo we znaki przez padający wcześniej deszcz, gdyby była susza to by było wesoło 🙂 Finisz na długiej prostej urozmaicił mi i połowie miasteczka niezawodny Boguś dopingując mnie na całe gardło i ile płuca siły dały 🙂 Wynik zadowalający, 6 w open i 3 w kategorii z zmniejszającą się z maratonu na maraton różnicą czasową do pierwszego miejsca satysfakcjonuje, ale nadal liczę że kiedyś dopadnę naszych chłopaków, którzy a propos spisali się na medal, gwarantując wysokie miejsce w klasyfikacji drużynowej.

JOANNA PACHOWSKA: Trasa w Radzyminie bardzo mi się podobała. Było to co lubię: las, piach, podjazdy i zjazdy. Było też parę „zgrzytów”.
Pierwszy „zgrzyt”spotkał mnie gdy jechałam singlem. Nagle poczułam że jakiś facet przycierał mi tylne koło. Zdenerwowałam się i powiedziałam żeby przestał. W odpowiedzi usłyszałam, że robi to po to żeby zmotywować mnie do szybszej jazdy. Odpowiedziałam mu, że mam stabilizator na ręku i jak się przewrócę to inaczej pogadamy 😛 Chyba zrozumiał… przeprosił i przestał.
Drugi z kolei przytrafił mi się na piaszczystym podjeździe który postanowiłam podjechać, a nie podejść. Gdy już zbliżałam się do szczytu zobaczyłam faceta prowadzącego rower. Spytałam czy mógłby mnie puścić, bo chciałabym podjechać. Zamiast odpowiedzi spotkał mnie…. totalny brak reakcji. Człowiek za mną krzyknął żeby mnie puścił, a on… nic. No i skończyło się na podprowadzaniu roweru 🙁
Poza tymi dwoma incydentami wszystko było na plus. Pogoda nie była zła, nie za ciepło i nie za zimno – w sam raz. Dobrze, że trochę padało wcześniej dzięki temu piach był zwarty. Gdyby było sucho, cała trasa prawdopodobnie zmieniłaby się w „akcję pustynna burza”. Ponadto były fajne single w lesie. Zapomniałam wspomnieć o starcie. Szeroki asfalt pozwolił na rozjechanie się całej grupy.
Podsumowując całą trudność stanowił przede wszystkim piach – trzeba było szybko orientować się gdzie zjechać żeby nie ugrzęznąć.
W miarę jestem zadowolona z wyniku, straciłam 8 minut do liderki dystansu MINI (wiadomo mogło być lepiej) .W OPEN zajęłam 20 miejsce, a w K3: 9. Czas: 01:08:24

PAWEŁ ADAMUS: Fajna trasa – nie spodziewałem się takiego zróżnicowania terenu w okolicach Radzymina. Podobał mi się zwłaszcza singiel w konwaliach i parę króciutkich, ale sztywnych podjazdów. Nie podobała mi się moja dyspozycja. Sił starczyło na mniej więcej dystans mini. Po 30 km wyprzedzał mnie kto chciał… Usprawiedliwia mnie chyba tylko przebyta grypa i zakończona przed tygodniem antybiotykoterapia.

MARCIN WYRZYKOWSKI: Jestem zadowolony z zawodów w Radzyminie. Udało mi się poskładać dobry wyścig. Trasa zawodów okazała się bardzo ciekawa i wymagająca jak na mazowieckie warunki. Liczne, krótkie, ale sztywne podjazdy, częste zmiany kierunku jazdy sprawiały, że nie było nudno. Już tradycyjnie większość wyścigu przejechałem sam, głównie w jego środkowej części. Jednak nie narzekam , narzuciłem sobie mocne tempo i byłem w stanie je utrzymać, zarówno na krętych fragmentach trasy, jak i na tych szybkościowych. Trzeba też było utrzymać duże skupienie, aby dobrze pokonać liczne piaszczyste pułapki. Oczywiście w kilku miejscach można było pojechać lepiej, ale nie było źle. Wynik jest bardzo zadowalający, 26 miejsce w kategorii to jeden z moich lepszych rezultatów. Niespodziewanie awansowałem do drugiego sektora, zobaczymy na jak długo 😉

ROBERT FRANCUZIK: Nareszcie! Od zeszłego czwartku mam rower! I mogłem wrócić na trasy Poland Bike Marathon.
Przed startem w Radzyminie – moim pierwszym w tym sezonie – postawiałem sobie dwa cele: poznać mój nowy rower i przejechać trasę ze średnią powyżej 20 km/h. Rower spisał się świetnie, stabilny na piachach, zwrotny na singlach, na podjazdach niezawodny. Czułem się na nim pewnie. Jedyne z czym miałem problemy, to pedały SPD – były źle wyregulowane. Przed startem padał deszcz, lecz przestał tuż przed i było tak do mety. Dzięki temu trasa była łatwiejsza do pokonania, bo piachu trochę było. Dystansu MINI fajny, szczególnie ostatnie 5 km. Krótkie podjazdy i zjazd na piachu. Na mecie okazało się że cel 20 km/h udało się osiągnąć, co dało awans o dwa sektory.

MARIUSZ WOJCIECHOWSKI: W czerwcu minie rok od ostatniego startu, starty w tym sezonie głównie dla przyjemności ze względu na brak treningów zimą, ale postaram się awansować do 5-tego sektora na koniec sezonu. Radzymin w sam raz na przetarcie – trasa szeroka, bezpieczna, urozmaicona i prosta technicznie. Na pierwszym piasku zawodniczka wyprzedzała na siłę z prawej, na chwilę szczepiliśmy się kierownicami co wytrąciło zawodniczkę z równowagi ale upadku całe szczęście nie było. Duży zapas sił na mecie skłania aby już w Nadarzynie jechać MAX, pozostaje kwestia wymiany opon bo są łyse jak Kojak 🙂

RAFAŁ SZULC: Fajnie, szybko i przyjemnie. Tym razem całkiem dobrze mi się jechało w grupach. Była jako taka współpraca. No i trasa na wielu odcinkach na to pozwala. Bylem tez przyjemnie zaskoczony fajnymi odcinkami z podjazdami, singlami co po płaskim początku było ciekawym urozmaiceniem. Na razie najlepszy wynik w tym sezonie, awans do 5 sektora z czego jestem baaardzo zadowolony.

fot. Zbigniew Świderski

 


Opublikowano

w

przez

Tagi: