Medale na otwarcie

Sezon Lotto Poland Bike rozpoczęty. W tym roku nasz ulubiony cykl maratonów rowerowych ruszył 19 kwietnia w Otwocku, już na poważnie rozpoczynając nasze tegoroczne ściganie.
Otwock to jak co roku trudna i wymagająca trasa, a fakt, że znalazła się w kalendarzu jako pierwsza runda, tym bardziej utrudnił to wyzwanie.

Po dość łagodnej zimie, ale ciężko przepracowanej, każdy miał głód ścigania się co przełożyła się na bardzo dużą frekwencję na zawodach i pełną mobilizację naszej drużyny – do Otwocka przyjechało szesnastu zawodników PWMTB.

Zawody tradycyjnie odbyły się na dystansach max (61 km), mini (27 km) i fan (7.5 km), a najmłodsi ścigali się w klasie cros.

Zawody okazały się bardzo udane, z Otwocka wyjechaliśmy z dwoma medalami. Klara Szulc zdobyła trzecie miejsce wśród najmłodszych w kategorii DC1. Marta Szałaj w swoim debiucie na dystansie Max w PB była druga w kategorii.

Wśród mężczyzn dystans mini najlepiej pokonał Cezary Koszalski, 32 w kategorii, a na dystansie max – Krzysztof Skwark – 21 w kategorii. Wśród kobiet najlepiej dystans mini przejechała Joanna Pachowska – 16 w kategorii. Otwock stanowił również powrót Rafała Szulca, po ciężkiej kontuzji, której doznał w drugiej połowie zeszłego roku. W naszych barwach pierwszy start zaliczył Jakub Paszkiewicz.

W klasyfikacji drużynowej punktowali: Marta Szałaj, Krzysztof Skwark, Marcin Wyrzykowski i Piotr Rek, co przełożyło się na trzynaste miejsce.

JOANNA PACHOWSKA: – Jak w latach wcześniejszych wystartowałam na dystansie MINI który wynosił 27 km. Nie obiecywałam sobie zbyt wiele po zimie spędzonej za biurkiem i na kanapie, przerywanej sporadycznymi wyjściami na rower. O super wyniku nie miałam co marzyć, z tak „przepracowaną” zimą. Otwock jak na pierwszy Etap cyklu PB okazał się bardzo interwałowy i wymagający. Było dużo technicznych fragmentów, które mimo wszystko sprawiły mi sporo radości. Na trasie widziałam sporo kraks oraz usterek, co spowodowane było zapewne bardzo wysoką frekwencją. Gdy zobaczyłam swój wynik, nie byłam początkowo zachwycona: 30 w OPEN na 92 kobiety oraz 16 w kategorii K3 na 42 osoby, z czasem 01:27:24. Jednak po porównaniu z wynikiem z przed 2 lat na tej samej trasie z zaskoczeniem stwierdziłam, że zrobiłam postępy – czyli jak to ujął Krzysiek Skwark „doświadczenie procentuje”. Zmotywowana dużą konkurencją i znośnym wynikiem postanowiłam więcej czasu poświęcić na treningi i starać się podnosić formę wraz z kolejnymi maratonami.

PIOTR GONSTAL: – Otwock na otwarcie sezonu? Wymagająca trasa jak na początek. Jako mieszkaniec startowałem za darmo. Miał to być też debiut w Mini Crossie dla Małgosi, ale spóźniliśmy się 3 minuty na zapisy i regulamin okazał się być święty dla maluchów, więc Małgosia pojechała poza konkurencją. Ja pamiętając warunki z zeszłego roku i ostatnie opady obawiałem się powtórki. Tyle, że w tym roku miałem leniwą zimę i moja forma jest zdecydowanie słabsza, a przynajmniej takie mam odczucia i stawiała mój start na dystansie MAX pod znakiem zapytania. Ze złudzeń wyleczył mnie strajkujący na podjazdach napęd i postanowiłem pojechać na 100% możliwości MINI. Okazało się, że błota nie było aż tak dużo jak się spodziewałem, siła była do samego końca a na mecie spotkał mnie niedosyt związany z brakiem uczucia „zajechania się” i pierwszym w karierze startem na dystansie MINI. Ogólny wynik nawet niezły 1:15:14 i 193 miejsce w generalce na ponad 570 startujących. Zaowocowało to utrzymaniem 5 sektora i dodatkową mobilizacją do treningów przed zawodami w Nowym Dworze Mazowieckim.

CEZARY KOSZALSKI: – Edycję w Otwocku potraktowałem jako sprawdzian obecnej formy, a zarazem formy innych zawodników z peletonu. Jako że udało się zapamiętać niektóre osoby z którymi jeździło się w zeszłym sezonie zaraz po starcie przyłączyłem się do znanych mi osób by na równym poziomie pokonać maraton. Tempo które narzucili było spore, na tyle duże że jeszcze przed rozjazdem dystansu wiedziałem że to nie tempo na Maxa. Miałem rację, znajoma ekipa obrała dystans mini a ja siłą rozpędu pojechałem z nimi. Wiedziałem że będzie ciężko po zimie, że noga z trudem wkręci się w obroty po zimowym bezruchu . Umordowany po serii podjazdów pod leśne wydmy dałem się urwać grupie i ostatnie kilometry pokonałem solo. Trasa była dla mnie bardzo ciekawa, sporo podjazdów, fajne wąskie ścieżki, trochę błota, niewiele piachu. Wyścig ukończyłem na 119miejscu w Mini i 32 w M2.

RAFAŁ SZULC: – Cały poprzedni sezon jeździłem maksa, w tym po mojej kontuzji i braku porządnego treningu w zimę postanowiłem pojechać mini. Najważniejsze, że pogoda dopisała, jechało mi się dobrze, oczywiście jak zawsze na początku przycisnąłem, skutkiem tego i braku treningu siły mi dość szybko wyparowały. Chociaż starałem się nie odpuszczać, noga nie bardzo podawała. Jednak nie poddawałem się i w końcówce dogoniłem peleton, który przez parę kilometrów jechał przede mną. Jak na początek sezonu to jestem zadowolony. Najważniejsze, że nie mam obaw przed jazdą i obojczyk nie daje mi się w ogóle we znaki, tak jakby nigdy nic się nie stało.

FILIP SZULC: – Ogólnie w Otwocku było fajnie i mi się podobało. Jak co roku startowałem na dystansie FAN który liczył 7,5 kilometra. Szkoda tylko , że trasa była taka sama jak w zeszłym roku. Ogólnie trasa była płaska i szybka. Niektóre miejsca były bardzo piaszczyste . Finisz po bieżni stadionu bardzo mi się podobał. W Otwocku była najlepsza frekwencja wystartowało aż 1200 osób. Mam nadzieję , że w Nowym Dworze Mazowieckim będzie jeszcze lepsza i będzie dłuższa trasa dystansu FAN co najmniej 8,5 kilometra.

ANDRZEJ PACHOWSKI: – Tegoroczna zima była jednie przepracowana na składaniu nowego roweru, a nie na treningach. Początek był super, lekki rower, techniczna, interwałowa trasa, niestety do czasu – 15km zaczęło się błotko i żal patrzeć na brud na karbonie, na 30km już brak sił, a od 50km zaczynają łapać skurcze. Jak się okazało patrząc na wynik, sam rower nie wystarcza, aby super jeździć We wrześniu zeszłego roku byłem w 4 sektorze, a po tym starcie niestety spadek do 7 … ( znaczy się czas znowu zacząć trenować ).

MARCIN WYRZYKOWSKI: – Trasa w Otwocku jak co roku była bardzo niewdzięczna. Z pozoru wygląda na bardzo łatwą, ale tak naprawdę jest bardzo wymagająca, może nie pod kątem technicznym, ale potrafi dać nieźle w kość. W tym roku stanowiła o tyle większe wyzwanie, że to były pierwsze zawody w sezonie, kiedy jeszcze nie jest się w rytmie startów. Jednak wynik pierwszych zawodów w roku okazał się dość zadowalający. Zima była ciężko przepracowana, do tego doszło wiele nowych elementów do mojego treningu i wydaje mi się, że widać tego pierwsze efekty, co dobrze rokuje na kolejne starty. To były jednak dopiero pierwsze zawody i myślę, że konkretne wnioski będzie można wyciągnąć po kolejnych dwóch. Trzeba twardo stąpać po ziemi, dalej pracować oraz rozwijać się, szczyt formy ma przyjść dopiero w drugiej połowie czerwca.

fot. Zbigniew Świderski/Poland Bike


Opublikowano

w

przez

Tagi: