Deszczowy Konstancin

W niedzielę 17 września 2017 r. odbył się Poland Bike Marathon w Konstancinie Jeziornie gdzie wystartowało pięcioro naszych zawodników w składzie: Krzysztof Skwark, Łukasz Koziński, Kamil Graczyk, Michał Krzyczkowski i Michał Masłowski. Krzysztof, Łukasz i Kamil zmierzyli się z dystansem Max wynoszącym 60 km, a Michał Krzyczkowski i Michał Masłowski – z dystansem Mini wynoszącym 31 km. Na dystansie Max: Krzysztof zajął 23 miejsce Open i 12 miejsce w kat. M3, Łukasz był 34 Open i 19 w kategorii M3, a Kamil 103 Open i 46 w kategorii M3. Na dystansie Mini Michał Krzyczkowski znalazł się tuż za podium zajmując 4 miejsce w kat. M1 i 35 Open, a Michał Masłowski był 68 w M3 i 136 Open. W klasyfikacji zespołowej zajęliśmy 9 miejsce. Ponadto Krzysztof Skwark i Łukasz Koziński awansowali do pierwszego sektora, a Kamil Graczyk do 4 sektora! W klasyfikacji drużynowej zajęliśmy 9 miejsce. Dla zespołu punktowali: Krzysztof Skwark, Łukasz Koziński, Kamil Graczyk i Michał Krzyczkowski. Cały zespół świetnie się spisał walcząc do końca w deszczu i błocie.

Poniżej znajduje się relacja z trasy.

ŁUKASZ KOZIŃSKI: PB Konstancin w tym roku nie rozpieszczał uczestników zmagań. Błoto, deszcz, zimno. Broniłem się przed tym maratonem jak mogłem mając w perspektywie kolejne rozkręcanie i czyszczenie roweru , ale ostatecznie pojechałem. Miejscami trasa bardziej przełajowa niż MTB. W lesie jechało się nawet przyzwoicie ale tylko kawałek pola lub odkrytego terenu i wszędzie wciągające błoto i kałuże. Race King na tyle ślizgał się jak oszalały i stawiał rower bokiem na każdym błotnistym fragmencie. Jak to w Konstancinie było też kartoflisko z którym jak zwykle sobie nie radzę. No nie potrafię po tym jeździć i chyba tak już zostanie. Do tego wszystkiego brałem udział w małej kraksie przy dość sporej prędkości co zakończyło się skrzywieniem kierownicy. Próba wyprostowania nic nie dała a ponieważ szkoda mi było czasu na wyciąganie klucza i zabawę w prostowanie, kontynuowałem wyścig z tą drobną niedogodnością. Suma summarum kolejny raz w tym roku utaplałem się w błocie, rower doprowadziłem do ruiny ale mimo wszystko było super. Właśnie takie starty wspomina się najdłużej. Po kiepskim starcie sezonu czuję że się rozkręcam. Nóżka podaje, forma ewidentnie zwyżkuje. Szkoda że tak późno 🙂

KAMIL GRACZYK: To było MTB błoto, trawa, deszczyk i deszcz. Choć w pewnym momencie nawet miałem wrażenie, że się coś przejaśni. Mimo tych warunków i miejscami wciągania przez błoto uważam, że trasa szybka. Nauczyłem się też driftować na rowerze ;), bo błoto tak śliskie i wyjeżdżone, że rower stawiało bokiem. Jednak udało się ukończyć z czasem 2h 37 min. i awansować do 4 sektora.

fot. Zbigniew Świderski


Opublikowano

w

przez

Tagi: