Prezentujemy wrażenia naszych zawodników po drugiej rundzie cyklu Lotto Poland Bike Marathon, która odbyła się w Nowym Dworze Mazowieckiem 12 kwietnia.
SŁAWEK WÓJCIK: – Do NDM pojechałem z zamiarem odbicia 4 sektora. Dwa tygodnie przerwy od jazdy nie wróżyły dobrze, ale przynajmniej rower miałem tym razem już przygotowany. Na starcie lekko przeszarżowałem goniąc 5 sektor, który jak później się okazało skręcił gdzieś w krzaki. Kosztowało to zbyt dużo sił, ale po paru km doszedłem do siebie. Ogółem trasa nawet ciekawa jak na Mazowsze, ale 46 km dla dystansu Max to jakieś nieporozumienie. Najmilej zapadły w pamięci slalom wśród murów Twierdzy na początku 2 pętli oraz przejazdy wąwozami. Żeby tak całą trasę z podobnych elementów ułożyć… Na minus muszę odnotować wszechobecny syf wokół Twierdzy. Żeby to był choć industrialny czy post apokaliptyczny krajobraz, ale tam się wszędzie walały tony śmieci i szkła, a w wąwozach to już było przegięcie. Ogólnie jednak wrażenie pozytywne. Sektor odzyskany (nawet niewiele zabrakło aby awansować do 3), rower w końcu nie zawiódł, oby tak dalej.
RAFAŁ SZULC: – Trasa dość szybka z kilkoma ciekawymi podjazdami, pięknymi widokami nad Wisłą. Wajsgóra mimo, ze w zeszłym roku się namęczyłem w tym dwukrotne jej podejście nie pozbawiło mnie sił. Ciekawe rozwiązanie z dwoma rundami, dzieki temu wiadomo czego można się spodziewać i odpowiednio rozłożyć siły. Udało się zdobyć 5 sektor z czego jestem niezmiernie zadowolony. Czas 02:12:27 open 113/139 M3 50/60. Jeszcze dużo pracy przede mną ale mam nadzieję, ze z wyścigu na wyścig będzie coraz lepiej.
KASIA SZULC: – 2 etap NDM rewelacja… Zarówno u Filipa jak i u Klary widać postępy Atmosfera jak zwykle wspaniała, rodzinna – ja osobiście czułam się jak na dużym rodzinnym pikniku… Zielona trawka, plaża – która okazała się zbawienna – Klara w ramach odpoczynku po wyścigu zasiadła w piasku i była w pełni pochłonięta zabawą. Było pięknie! A co do samego wyścigu, Klara ruszyła i wreszcie jak należy pojechała… Już na starcie wyprzedziła dwie zawodniczki, a w trakcie dalszej jazdy bez zbędnych postojów udało jej się wyprzedzić jeszcze jedną koleżankę. Start zaliczony na 5 – a oto wyniki: Szulc Klara 2011 DC1 miejsce 5/8; czas: 00:00:52. Start Filipa również zaliczamy na 5! Trasa FAN 7km dosyć szybka z super widokami nad Wisłą. Filip startował niemal z pierwszej linii w swoim sektorze od samego początku dobrze pocisnął, a na trasie udało mu się jeszcze wyprzedzić kilku zawodników. Rezultaty od razu widać w wynikach – w Open Filip znalazł się w pierwszej 50 – SUPER! A oto pełne wyniki: Szulc Filip 2005 miejsce w OPEN 43; miejsce w kat. C2 7/10 czas: 00:26:52. Był bardzo zadowolony ze swojego wyścigu. A Ja i Rafał jesteśmy dumni z Naszych dzieciaczków.
JOANNA PACHOWSKA: – Maraton z przygodami: najpierw złapałam „kapcia” na 3 km, którego potraktowałam jako karę – bo pierwszy raz nie wzięłam zapasowej dętki bo stwierdziłam że nigdy nie łapie gum. Próba naprawy za pomocą pianki z Lidla skończyła się totalnym fiaskiem, więc postanowiłam wrócić na piechotę. W połowie drogi powrotnej spotkałam Pawła Kielara który też zmagał się z awarią. gdy zobaczył moją rezygnację postanowił mi pomóc. W tym czasie podjechał do nas Hubert z obsługi PB zaopatrzony w dętki z Olsha. Niestety okazało się że nie posiada odpowiedniej dla mnie dętki (26′ na wentyl Presta) więc obaj Panowie postanowili założyć mi dętkę 27,5′. Nie wiem jakim cudem ale udało się Przy okazji przeprowadzili ze mną rozmowę motywacyjną: że nie ma co odpuszczać (za co bardzo dziękuję) Potem około 7 km przed metą „trafił mnie” kolejny „kapeć” który mnie dobił! Efekt przyjechałam ostatnia, ale na osłodę wygrałam w tomboli złotą emulsję i się zrobię na ZŁOTO!!!
KAROL WRÓBLEWSKI: – Trasa w sumie okazała się dość ciekawa, chociaż 2 dni przed startem jak oglądałem w przyspieszonym skrócie film z objazdu wydawała się o wiele prostsza i nudniejsza. Pomysł z dwoma okrążeniami nie do końca mi odpowiada, bo do ostatniej chwili walczyłem sam z sobą żeby pojechać drugie okrążenie, które de facto dopiero dało prawdziwą satysfakcje z jazdy już bez korków przy zjazdach i podjazdach. Niestety około 2 km przed metą urwałem hak przerzutki i teoretycznie wyścig dla mnie się skończył coś mnie jednak tknęło żeby go jednak doprowadzić do mety. Wynik pozostawił wielki niedosyt, ale przynajmniej utwierdziłem się, że moc jest a to mam nadzieje dobrze wróży na przyszłość. Jak się na drugi dzień okazało to urwany hak to było dopiero preludium, dzięki Panu Tadeuszowi z OLSH udało się wieczorem reanimować rower i wyregulowany z nowym napędem czekał na drugi dzień kolarskich zmagań no i tu na usta ciśnie się tylko jedno powiedzenie „jak ktoś ma pecha to i przy podcieraniu dupy palce połamie”, jak wiadomo do Daleszyc już nie udało nam się dojechać, pozostał głód ścigania się, ale 4 maja w Sandomierzu mam zamiar sobie to odbić może już na dystansie master, jeżeli nic się nie wydarzy.
PAWEŁ PUCHALSKI: – Do Nowego Dworu przyjechałem z nadzieją na poprawę humoru po nieudanym występie w Legionowie. Samopoczucie świetne, sprzęt naprawiony, tylko się ścigać. I rzeczywiście, od razu po starcie zorientowałem się, że to może być udany dzień. Noga podawała, rower jechał świetnie. Przejechałem całą trasę na pełnym luzie, mając na uwadze trudne zawody w Daleszycach, na które jechaliśmy następnego dnia. Niezłe miejsce w generalce, awans sektorowy, podjazdy które jeszcze rok temu ledwo podchodziłem tym razem bez problemu dały się podjechać, dobre wyniki innych zawodników drużyny, piękna pogoda, jednym słowem super sobota. Teraz znowu treningi, a potem występ na najdłuższym dystansie Skandia Maraton i oczywiście kolejna eliminacja cyklu Poland Bike.
PAWEŁ ADAMUS: – To miał być mój pierwszy wstęp na trasie maratonu w NDM, więc nie bardzo wiedziałem, czego się spodziewać. Trasa okazała się bardzo przyjemna, zróżnicowana zarówno pod kątem nawierzchni jaki i rytmu jazdy. Nie czuję się najlepiej w grzaniu po prostym, dlatego punktem, którego brakowało na początkowych km był podjazd, który pomógłby rozerwać stawkę. Genialne były zjazdy i podjazdy w podzakroczymskich wąwozach. Swoistego uroku dodawał mocno śmietnikowy charakter okolicy – momentami trasa aż błyszczała od potłuczonego szkła i chyba tylko cudem udało mi się uniknąć złapania gumy. Z innych elementów trasy, malownicze skądinąd podejście pod Wajsgórkę okazało się nie tak wymagające, jak je pisali. Teraz czas na porcję solidnych treningów w Beskidzie Małym i Żywieckim. Mam nadzieję, że moc i szybkość a przede wszystkim wytrzymałość na dłuższych dystansach pójdzie w górę. Czas: 55,43; MINI: 55/309; kat. M3: 21/113.
MARTA SZAŁAJ: – Nowy Dwór jechałam po raz pierwszy bo jak do tej pory nigdy nie udało mi się zawitać tu we wcześniejszych latach i powiem jestem mile zaskoczona. Trasa naprawdę zróżnicowana, sporo technicznych odcinków i to co lubię najbardziej czyli szybkie zjazdy. Jestem bardzo zainteresowana treningami w tym rejonie! A wynik zadowalający – 2/25 w kategorii i 6/64 w open.
fot. Zbigniew Świderski