Tegoroczny sezon startów naszej drużyny rozpoczęliśmy w miniony weekend od pierwszej rundy Lotto Poland Bike w Legionowie. Na starcie zawodów stanęło piętnastu zawodników w naszych barwach.
Zespół już od dawna nie mógł się doczekać rozpoczęcia sezonu. Większość zawodników mocno przepracowała zimę i niecierpliwie czekała na pierwszy start.
Legionowo zapewniło wiele emocji. Piękna słoneczna pogoda i już na sam start bardzo wymagająca i ciekawa trasa jak na warunki mazowieckie.
Oczywiście pierwsze zawody wiele zweryfikowały, zarówno jeśli chodzi o przygotowanie kondycyjne i sprzętowe, ale to normalne na początku sezonu. Były zachwyty i rozczarowania, ale generalnie forma zespołu wygląda obiecująco i widać efekty treningów. Były awanse w sektorach, ale niestety też spadki, czym jednak nie należy się zbytnio przejmować, bo w grę wchodzi jeszcze brak rozjeżdżenia u poszczególnych zawodników i czasem złe podejście taktyczne.
W klasyfikacji zespołowej rozpoczęliśmy sezon od czternastego miejsca. Punkty dla drużyny zebrali Karol Wróblewski, Marcin Wyrzykowski, Piotr Rek oraz Piotr Gonstal.
Jeśli chodzi o wyniki indywidualne. Na dystansie Mini (29 km) wśród mężczyzn najlepiej pojechał Paweł Adamus – 74 miejsce w generalce i 26 w kategorii M3. Wśród kobiet na tej samej trasie najlepiej pojechała Marta Szałaj – 7 miejsce w generalce i 4 w kategorii K3. Na dystansie Max bardzo dobrze spisał się Karol Wróblewski uzyskując 63 czas w generalce i 25 w kategorii M3.
Na zawodach nie zabrakło oczywiście naszych najmłodszych: Klara i Filip Szulc oraz Kasia Wojciechowska.
PIOTR GONSTAL: – To może ja zacznę. Początek wyścigu to tragedia – start z ostatniego sektora to największe przekleństwo Każdego pierwszego startu (jeśli nie ma historii z poprzedniego sezonu), ale trzeba to przejść, więc dobrze że stało się to na pierwszym maratonie w serii. Dopiero taki start uświadamia Ci, że z twoimi umiejętnościami wcale nie jest tak źle i między „niedzielnymi rowerzystami” a tobą jest taka sama przepaść jak między tobą a tymi z 1 sektora. Trasa była miłym zaskoczeniem, bo spodziewałem się że to będą leśne drogi, a tu było sporo singli, trochę podjazdów, parę trudniejszych zjazdów (jak na możliwości okolic Warszawy). Prawdziwa przyjemność zjazdy zaczęła się dopiero po rozjeździe MINI/MAX. Wcześniej panował straszny tłok na trasie a wspomniane single i ukształtowanie „poboczy” znacząco utrudniało wyprzedzanie. Podczas jednego z takich wyprzedzań zaliczyłem klasyczne OTB. Na szczęście bez przykrych skutków. Dalej było mozolne wyprzedzanie tych, którzy jednak wybrali MAX, a na 12km przed metą przyszedł kryzys i nastąpiła zemsta za brak suplementacji w postaci skurczów mięśni czworogłowych i łydek. Łydki udało się rozciągnąć w czasie jazdy, ale 4głowe z każdym kilometrem spowalniały mnie do tego stopnia, że obawiałem się czy dojadę. Finalnie jednak się udało i dzięki temu jestem podwójnie zadowolony. Debiut w PWMTB mogę uznać za udany. Dystans MAX, Open: 181, M3: 71, czas 2:51:30. Następny start w Otwocku, więc jest czas na dopracowanie kondycji.
KLARA SZULC: – Jak dla mnie dzisiaj była cudna pogoda, jak zawsze super atmosfera tylko ciut za duże zamieszanie z ogromniastą kolejką do rejestracji zawodników. Zbyt duże zamieszanie zrobiło się z przesunięciem startów Mini/Max a co za tym idzie i Mini Crossu, dzieciaczki nie mogły się doczekać, niektóre były nieco przemęczone inne pełne werwy. Klara dzielnie przećwiczyła moment startu w maratonie, podczas odliczania startów w poszczególnych sektorach Mini/Max, kiedy przyszedł czas na start Mini Crossu owszem ruszyła jak trzeba ale tuż po chwili publika przejęła inicjatywę. Gromkie brawa kibiców sprawiły, że Klara tak jak w ubiegłym roku postanowiła się zatrzymać pouśmiechała się do kibiców 'Lans pierwsza klasa’ i jak już wszystkie dziewczynki wyprzedziły ją, wtedy rozpoczęła pościg. Do mety dotarła jednak jako ostatnia ale postara się to nadrobić na kolejnych etapach, bo potencjał jest ogromny. Tym razem rywalizacja była duża, bo w Mini Crossie wystartowała 100-tka dzieciaczków w wieku 2-6 lat!!!
FILIP SZULC: – Dzisiaj samodzielnie rozpoczął start na dystansie FAN – jesteśmy bardzo dumni!!! Brawo synku Pięknie sobie poradził, mocno rywalizował z koleżanką Magdą – na trasie raz był przed Madzią innym razem Madzia była szybsza ale ostatecznie Filip dotarł szybciej na metę. Trasa była średniej trudności, Filip mówił, że na jednej z górek z piachem musiał podprowadzić rower ale poza tym całą trasę przejechał. Co więcej wyciągnął też wnioski, że następnym razem postara się ustawić na początku sektora, żeby łatwiej było mu wystartować – z końca musiał sporo osób wyprzedzać, a przy dużej ilości osób nie było to łatwe. Ostateczne wyniki Filipa: CZAS 30 min. 32 sek. miejsce w open 58; w kategorii C2 (11). Moc i zadowolenie z wyścigu jest, będzie jeździł dalej!!! BRAWO.
MARIUSZ WOJCIECHOWSKI: – Trasa średnio wymagająca, ciekawe single i dużo wkurzających korzeni. Powoli oswajam się z dużym kołem i jestem zaskoczony ze rower jedzie tam, gdzie poprzedni jechać nie chciał (np. zjazd z górki z kopnym piachem), na pierwszym singlu wpadła na mnie z tyłu fajna ruda laska ale fajnie nie było…sturlałem się z rowerem w dół i zatrzymałem w krzakach, zanim odnalazłem numer i pozbierałem się do kupy straciłem trochę czasu myślę że jakieś 2-3 minuty, poza lekkimi zadrapaniami z turlania po legionowskich lasach wyszedłem cało Potem utknąłem na kolejnych singlach za słabo jadącymi , do mety dojechałem ze sporym zapasem sił. Następne zawody jadę z przodu sektora i trzymam się tych lepiej jadących.
KASIA WOJCIECHOWSKA: – Kasia pojechała dobrze, trasa FAN podobna ale trudniejsza do tej sprzed roku (techniczna końcówka) czas 35:31 (rok temu 46:05) 4 miejsce w D1 (na 12 dziewczynek) oraz 26 w OPEN na 39 dziewczynek), wynik obiecujący i CUBE jeszcze daje radę (nie jest za mały), teraz mała przerwa kolejny start Kasi w Otwocku.
PIOTR REK: – Pierwszy tegoroczny maraton miał na celu zweryfikowanie zimowych przygotowań. Niestety okazało się, że 139 osób lepiej przepracowało zimę. Pogoda dopisała wiec na starcie tłok, pomimo tego na momentami wąskiej trasie nie było tego czuć. Trasa bardzo fajna, interwałowa z wieloma bardzo ładnymi singielkami. Oby więcej takich tras w kalendarzu. Wynik: dystans MAX, 02:42:48 open: 140 kat:56. Dobry wynik zaprzepaścił brak wytrzymałości, który skutkował odcięciem na 40 km. Ostatnie 15 jechane tempem dżdżownicy ze skurczami uświadomiło że do szczytu formy jeszcze długa droga. Następny start w Otwocku już niedługo!
MARCIN WYRZYKOWSKI: – Nie wiem od czego zacząć. Wreszcie mogę powiedzieć, że mam wiele powodów do zadowolenia i to już po pierwszych zawodach sezonu. Zimowe przygotowania nie poszły na marne. Udało się poprawić wydolność i wytrzymałość organizmu (choć tu jest jeszcze miejsce na dalszą poprawę), czuję również, że poprawiłem swoją prędkość. Tym samym podziękowania dla trenerów i z zajęć na siłowni i z tych na spinningu. Nie wiem jeszcze jak bardzo poprawiłem swoje wyniki, ale po pierwszych zawodach mam wrażenie, że ogólnie jest to awans o jakieś trzydzieści pozycji w stawce w porównaniu do zeszłego roku. Nie mam akurat odniesienia do samej trasy w Legionowie, ponieważ nie startowałem w tych zawodach w zeszłym roku. Udało się również poprawić podejście mentalne do zawodów i przycisnąć maksymalnie, oczywiście w miarę swoich możliwości, od startu do mety. Nigdzie nie było odpuszczania, jedynie wtedy, gdy utknąłem w większym ruchu na singlach i nie było miejsca na wyprzedzanie. Owszem, pod koniec łapały już skurcze, ale udało się to jakoś przezwyciężyć i na jakieś pięć kilometrów przed metą jeszcze trochę pocisnąć. Z pewnością brakuje rozjeżdżenia w terenie, ale to da się nadrobić i to od zaraz. Po pierwszych zawodach w sezonie myślę, że jest szansa, aby poprawić się jeszcze o jakieś 8-10 minut, a tym samym awansować do upragnionej pierwszej setki w generalce na dystansie max. Jednym słowem dalej treningi, treningi, treningi… W Legionowie w generalce zająłem 134 miejsce, w kategorii wiekowej M3 54 miejsce, a mój czas na dystansie 55 km to 02:41:37.
PAWEŁ PUCHALSKI: – Początek miałem bardzo dobry. Szybko dogoniłem 5 sektor i razem z jego czołówką przebiłem się przed singlami do środka czwartego sektora. Na singlach też poszło nieźle. Niestety po rozjeździe mini max, na asfalcie zostałem zatrzymany przez machającego strażaka który pokazał mi co się dzieje z moim przednim kołem. Ja na górkach nawet tego nie zauważyłem! I to był już koniec ścigania. Piechotką wróciłem do rozjazdu. Zatrzymał się przy mnie nadjeżdżający Yogi potwierdził wyrok i zalecił spokojny spacer do mety. Tak też zrobiłem. Po drodze minął mnie mnie Piotrek Rodzoś. To wielka radość obserwować jak ten chłopak wrócił do życia. Nie martwię się bo zobaczyłem na co mnie stać i że treningi przynoszą oczekiwany skutek. Teraz naprawa sprzętu, kolejne 2 tygodnie pracy na treningach i mam nadzieję, że już bez defektów uda mi się zdobyć twierdze Modlin!
PAWEŁ ADAMUS: – Trasa w Legionowie już przed rokiem należała do moich ulubionych. Tegoroczne modyfikacje (zwłaszcza singiel przed metą, ktory zastąpił odcinek prostego duktu) sprawiły, że podobała mi się jeszcze bardziej. Biorąc pod uwagę, że przed rokiem Legionowo wypadało pod koniec maja, jestem zadowolony ze swojego wyniku. Poprawiłem czas przejazdu o ponad 1 min., co jest dobrym prognostykiem przed resztą sezonu. MINI 30 km, czas: 1.18.22, miejsce 74, w kat. M3 miejsce 26.
PIOTR RODZOŚ: – Ja jechałem pierwszy raz i trasa nawet była dla mnie łatwa, ale było trochę piachu. Zacząłem na końcu sektora 8-go, na pierwszych trzech kilometrach ślizgałem się na piachu i przez to wywaliłem się na płot… Potem zaczęła się pierwsza górka i oczywiście inni z 8-go sektora już zsiedli i wspinali się, dzięki czemu mogłem ominąć kilka osób. Na wszystkich górkach było tak samo i często utknąłem za jadącymi słabiej i spacerowo… Potem jechałem kilka minut z Pawłem Puchalskim i widziałem, że miał popsute koło. Do tego jeszcze spadło mi siodło ok. 3km od mety… Do mety dojechałem z zapasem sił . Mini,czas: 01:46:50 generalka 348, kategoria M2 61.
KAROL WRÓBLEWSKI: – Pierwszy raz jechałem tę trasę i jestem bardzo z niej zadowolony. Ciężka praca w zimie się opłaciła .Zająłem 63 miejsce w Open i awansowałem do drugiego sektora! Na następnych zawodach planuje powalczyć o pierwszą pięćdziesiątkę. Widzimy się na starcie w Modlinie!
JOANNA PACHOWSKA: – To był mój pierwszy start w maratonie po wypadku. Przyjechałam bardzo zestresowana obawiając się jak sobie poradzę. Na miejscu okazało się że ludzi jest znacznie więcej niż się spodziewałam więc poprosiłam Andrzeja i Tomka T. aby zapewnili mi eskortę na starcie bo denerwowałam się że mogę zostać potrącona. Udaliśmy się do 5 sektora i ustawiliśmy się z tyłu, bo uznałam że tak będzie bezpieczniej. Nieoczekiwanie między nas „wskoczył” jakiś pan. Poprosiłam żeby się przemieścił w przód bo tam było więcej miejsca. Jednak nie chciał się zgodzić. Wtedy lekko puściły mi nerwy i wypaliłam”SIO! TAM ALE JUŻ!” Tomek zaczął się śmiać i stwierdził że może ze składek teamu należałoby mi opłacić psychoanalityka żebym przestała się bać ludzi A ja w tym miejscu chce przeprosić pana którego zmusiłam do zmiany miejsca w sektorze (to wynikło ze stresu). Start przebiegł spokojnie bo poczułam się pewniej. Chłopaki pojechali swoim tempem, a mnie ogarnęła panika że zaraz mnie ktoś potrąci – w związku z tym przez pół trasy jechałam poniżej swoich możliwości. Na 12 km coś „mi pstryknęło” w głowie i zaczęłam jechać szybciej i przeganiać ludzi na trasie. Co prawda było już za późno na dobry czas i osiągnęłam tragiczny wynik w porównaniu z zeszłym rokiem i spadłam do 7 sektora z 5, ale ja się cieszę bo to jest moje małe, prywatne zwycięstwo. Przełamałam pierwszą barierę strachu i już nie mogę doczekać się kolejnego maratonu. Mój wynik: Dystans MINI: Czas: 01:44:58; Miejsce Open (31); K3(12).
RAFAŁ SZULC: – Jakie przygotowania taki wynik, ale jestem zadowolony, poprawiłem swój czas z zeszłego roku o 6 min. Jednak dużo pracy przede mną. Zobaczymy co będzie w Nowym Dworze. Wynik: MAX M3 56km śr.18.6km/h czas 03:00:56 M. Open 216/265 M.Kat.85/108.
ANDRZEJ PACHOWSKI: – Start w nowym sezonie na zmodernizowanym sprzęcie zaczął się dobrze, mimo obaw o uszkodzone kolano na listopadowych zawodach. Trasa bardzo ciekawa urozmaicona w techniczne kręte single z krótkimi stromymi zjazdami, oraz dającymi wytchnienie fragmentami prostych szutrowych odcinków, dawała dużą frajdę z jazdy. Niestety od 30km maratonu zmagałem się z kurczami w łydce, a pod koniec także w udzie i w tricepsie. Być może start na dystansie MAX przy dość krótkim czasie przygotowań do sezonu ze względu na poprzednią kontuzję nie jest logicznie uzasadniony, jednak uważam to za dobry trening i przygotowanie do dalszych zawodów. Wynik: MAX M3 56km V śr. 18km/h, Czas: 03:06:20, M. Open: 233/265, M.Kat. 96/108.
AGNIESZKA DONIMIRSKA: – Ciekawa trasa, lecz dla mnie wcale niełatwa. Dodatkowo spora liczba uczestników nie wpłynęła korzystnie na wynik. Czas sporo gorszy niż w zeszłym roku. Mam nadzieję, że będzie tylko lepiej Jednak w trudniejszych momentach na trasie myślałam hahaha o kolarskiej emeryturze.
TOMASZ PATOKA: – Jestem idealnym przykładem, że przetrenowanie i brak treningu daje taki sam efekt…czyli regularny spadek w wynikach. Pierwszy start w tym roku i od razu czułem, że nogi nie podają tak jak wcześniej. Nowy rower spisywał się idealnie, pod górę wręcz wlatywałem, na prostej miałem kosmiczne przyspieszenie. Lecz w głowie ciągle toczyła się bitwa myśli. Czy sobie odpuścić, czy walczyć i sobie udowodnić, że dam radę. Niestety brak fizycznej siły spowodował spadek do 4 sektora pomimo ryzykownych ataków kiedy wyprzedzałem kilku zawodników przez gęste krzaki. Aż ciężko uwierzyć, że jeszcze sezon wcześniej spokojnie walczyłem w 2 sektorze. Mini 30 km, czas: 01:22:27, miejsce 110/412, w kat. M2 24/69.
fot. Zbigniew Świderski