Pożegnanie z górami

W pierwszy weekend października czwórka naszych zawodników wybrała się na zawody do Istebnej, zaliczane do cyklu Volvo MTB Marathon, ostatniej rundy cyklu w tym roku.

Niestety wiele plotek wskazuje na to, że to były historyczne zawody, ostatnie w tej serii, organizowanej przez Grzegorza Golonko.

Na start w Istebnej zdecydowali się: Paweł Adamus, Marta Szałaj, Marcin Wyrzykowski i Karol Wróblewski.

Marta, Paweł i Marcin pojechali na dystansie mega (47km, 1670 metrów przewyższeń), a Karol na giga (66km, 2332 metrów przewyższeń).

Paweł zajął 38 miejsce w kategorii M3, Marcin był 70. Dobre zawody pojechała Marta, siódma w K3. Niestety pecha miał Karol, który ukręcił łańcuch i nie ukończył zawodów.

– Było ok – komentuje Paweł. – Trasa w ostatniej chwili została modyfikowana z powodu dużej ilości błota (w zeszłą niedzielę na Ochodzitej spadło nawet trochę śniegu). Wszystkie trudniejsze podjazdy i zjazdy były w pierwszej połowie, tam też sporo błota. Natomiast w drugiej przewaga szutrów i asfaltu, w tym genialny, kilkukilometrowy, kręty i szybki zjazd po czeskiej stronie.

– Trasa fajna, ale dużo gorsza od Piwnicznej, zmiany odjęły jej uroku, ale wolę nie wiedzieć jak wyglądało to błoto które omijaliśmy, bo to które zostało dało w kość – powiedziała Marta. – Trasa wymagająca kondycyjnie, ale technicznie do przejechania, poza może dwoma wyjątkami które nawet z buta były nie do przejścia. Wynik bardzo zadowalający, zwłaszcza, że mocno poprawiłam wynik z Piwnicznej i otarłam się prawie o dekoracje. Sam wyjazd był mega udany i bardzo chciałabym wrócić tam. Jesień w górach rządzi.

– Trasa w Istebnej fajna, choć pod kątem technicznym łatwiejsza od Piwnicznej – opowiadał Marcin Trochę przyjemności z jazdy odbierało błoto, ale do tego już się przyzwyczaiłem. Było jednak sporo fajnych sekcji i generalnie to były fajne zawody, prawdziwe MTB. Do tego z pewnością uroku dodawały jesienne kolory w górach i świetne towarzystwo. Dla mnie to był również pierwszy start na nowym rowerze 29, na którym nie przejechałem jeszcze zbyt wielu kilometrów, ale w skrócie wszystko zadziałało na bardzo duży plus, a jak na tę chwilę wyczucie sprzętu było niezłe.

– Na zawody do Golonki nie przyjeżdżają przypadkowi ludzie, więc cieszy mnie fakt, że na ich tle nie wypadłem tak blado. To był mój drugi start w tym cyklu i żałuję, że tylko drugi. Szkoda, że od przyszłego sezonu tych zawodów już nie będzie – dodał.


Opublikowano

w

przez

Tagi: