W niedzielę 8 maja 2016 liczna grupa naszych zawodników wystartowała w cyklu Poland Bike Marathon w Radzyminie. Pogoda dopisała: było bardzo ciepło i słonecznie. Michał Krzyczkowski wywalczył 3 miejsce w kategorii M1 na dystansie MINI. W klasyfikacji drużynowej zajęliśmy 8 miejsce. Dla zespołu najwięcej punktów zdobyli: Krzysztof Skwark, Małgorzata Osiadacz, Łukasz Koziński i Kamil Koc. Ponadto zanotowaliśmy liczne awanse w sektorach. Nie zabrakło też naszych najmłodszych zawodników: Amelii Masłowskiej oraz Klary i Filipa Szulc. Cała drużyna świetnie się spisała.
Poniżej prezentujemy wrażenia naszych zawodników:
PAWEŁ HERNIK: przed startem w Radzyminie czytałem kilka razy ze to prosta i szybka trasa, ale nie przypuszczałem ze tyle w tym prawdy, ALE!!!, Prosta to ona była,:) tyle ze chodziło o długie często piaszczyste lub korzenne dukty leśne, a szybka 🙂 bo żeby utrzymać się w grupie sektorowej trzeba było naprawdę zdrowo pedałować 🙂 moja max prędkość to 48,8km/h :). Generalnie jestem zadowolony choć „zjechany” na maxa, Moje kółka 26″ dają o sobie znać na długich prostych na których zaczynam oglądać plecy tych których wyprzedziłem na podjazdach, i zaczyna mnie to wkurzać 🙂 191/366 miejsce w generalce z czasem 01:04:25 to nie był mój plan ale przynajmniej nadal jestem w 6 sektorze. Podsumowując – fajnie zmęczony czyli tak jak lubię i nadal bez kapcia w tym sezonie 🙂
JERZY ODOLCZYK: Miło było rozpocząć zawody razem z Asią z tego samego sektora! 🙂 Widać że oboje zostaliśmy skrzywdzeni przez jakieś fatum bo zamiast pierwszy był to sektor niestety ósmy…
Od początku źle rozpocząłem bo mój chytry plan wykorzystania wysokogórskiej formy Asi i jazdy na jej plecach przez cztery kilometry asfaltu nie był bez wad.
Kiedy zrozumiałem że chowanie się przed bratrem za szczupłą, zgrabną i przemiłą koleżanką jest niehonorowe, a co najważniejsze nieskuteczne, siadłem na koło dwumetrowemu kolarzowi i natychmiast wiatr ucichł.
Potem było już tylko gorzej… Wertepy na łąkach i w lasach. Ciężkie podjazdy i niebezpieczne zjazdy. Niezliczona ilość korzeni i drzew wyrastających przed nosem. Masakrystyczna ilość piachu na drodze. Upał, pragnienie nie do ugaszenia, zmęczenie i ból wszystkich mięśni. I jeszcze te gorzkie myśli w połowie dystansu że ja tu się męczę a Krzysiek już wcina makaron na mecie…
I już w życiu nie wybrałbym się na takie zawody, gdyby na mecie nie czekali na mnie przesympatyczni opiekuńczy i współczujący Koledzy i Koleżanki z naszego Zespołu!!! Dzięki 🙂
JOANNA PACHOWSKA: Decyzja o tarcie w Radzyminie zapadła w ostatniej chwili. Mimo zmęczenia podróżą z Włoch cieszyłam się że jadę bo pogoda tego dnia była doskonała: było ciepło i słonecznie. Niestety tuż starcie okazało się że jednak nie jestem zregenerowana i odskoczył mi cały 8 sektor, a wśród nich pędzący Jurek. Na długich prostych, na otwartych przestrzeniach wypaliłam się. Gdyż taka trasa wymagała jazdy na wysokich obrotach cały czas. Nie miałam takiej wytrzymałości. Ponadto nie mogłam znaleźć sobie odpowiedniego „koła” za którym mogłabym się schować i odpocząć bo albo było za wolno, albo za szybko. Sprawy nie ułatwiał też brak licznika który zepsułam we Włoszech. A wiedza o kilometrach do pokonania pomaga mi ustalić tempo jazdy. W związku z tym jechałam na tzw. „czuja”. Na 20 km dopadł mnie ból pleców i nie odpuścił już do mety. Dojechałam do mety, nawet z nie najgorszym czasem.
MICHAŁ KRZYCZKOWSKI: Trasa w Radzyminie którą jechałem pierwszy raz była szybka, piaszczysta i w większości płaska. Start z sektora uważam za udany. Na długich prostych, asfaltowych udało się ustalić dobrą pozycję która pomogła mi później w dalszej walce w terenie. Wytrzymałość dopisała: trasa nie umęczyła mnie tak bardzo jak myślałem. Udało się złamać barierę godziny i zająć trzecie miejsce 😀
fot. Zbigniew Świderski