W niedzielę 18 września nasi zawodnicy wystartowali w cyklu Poland Bike Marathon w Konstancinie Jeziornie. Marta Szałaj zajęła 3 miejsce w kat. K3 i 5 Open na dystansie Max wynoszącym 61 km. Wśród panów na dystansie Max najbliżej podium znalazł się Łukasz Koziński zajmując 20 miejsce w kat. M3. Na dystansie Mini Michał Krzyczkowski znalazł się tuż za podium zajmując 4 miejsce w kat. M1, natomiast Patrycja Sokolińska była 9 w kat. K2. W klasyfikacji teamów zajęliśmy 8 miejsce. Dla zespołu najwięcej punktów zdobyli: Łukasz Koziński, Tomasz Szabłowski, Piotr Rek oraz Marta Szałaj. Zanotowaliśmy również awanse sektorowe. Łukasz Koziński po krótkiej przerwie wrócił do 1 sektora, a Tomasz Szabłowski awansował do 2 sektora. Nie obyło się bez przygód. Z powodu awarii sprzętu rywalizacji nie ukończyli Paweł Hernik i Kamil Koc. Paweł złapał 2 „gumy”, natomiast Kamil urwał hak przerzutki. Awaria roweru nie nie pozwoliła również wystartować Krzysztofowi Skwarkowi. Łącznie reprezentowało nas 11 zawodników. Na dystansie Max: Łukasz Koziński, Tomasz Szabłowski, Piotr Rek, Marta Szałaj, Michał Masłowski, Andrzej Pachowski i Paweł Hernik na dystansie Mini: Michał Krzyczkowski, Kamil Koc i Patrycja Sokolińska; oraz Amelia Masłowska na Mini Cross.
Poniżej prezentujemy relacje naszych zawodników.
PAWEŁ HERNIK: Poland Bike Konstancin Jeziorna.
To miał być mój debiut na dystansie MAX (61km), wiedziałem ze jestem przygotowany fizycznie, rower sprawny, trasa – jak to trasa :). Miało być dobrze a wyszło jak zwykle 🙁
Już na starcie Tomek powiedział mi ze mam coś mało powietrza z tyłu, no ale kilka dni temu pompowałem więc raczej jest ok.
3,2,1 START jedziemy…. gaz, gaz idzie nieźle ale coś czuję ze wozi mnie na tyle. *%&^$ pomyślałem – dopompowałem i jadę dalej niestety straciłem tu cenne minuty no i kilkunastu pędzących chłopa mnie wyprzedziło. Cisnę dalej, jestem już po rozjeździe MINI/MAX i na jakimś 22 kilometrze okazuje ze ze dalej na tym flaku nie da się jechać. szybka wymiana dętki ale kosztem kolejnych kilku minut i kolejnych facetów na szybkich rowerach.
gaz, gaz, gaz dogoniłem i przegoniłem kilku, jadę jak wściekły i Pssssssss – kuźwa mać!!!!! do był 40 i ostatni kilometr mojej jazdy (drugiej dętki przy sobie nie miałem 🙁 ). No i 4 km piechotką do miasteczka. ALE!!!!
Za tydzień kolejny (ostatni już ) etap Poland Bike więc się poprawię 🙂
TOMASZ SZABŁOWSKI: Konstancin-Jeziorna, jeśli ktoś jeszcze nie był, polecam, naprawdę piękne okolice. Trasa była dość płaska, a przez to bardzo szybka. Asfalt, szutry i ubite leśne dukty pozwalały rozwijać duże prędkości, nie można było ani na chwilę tracić koncentracji, o czym przypomniał mi szlif boczny na jednym z ostrych zakrętów. Szczęśliwie rower osłoniłem własnym ciałem, dzięki czemu nie ucierpiał i mogłem jechać dalej 😉 Kluczowym momentem maratonu był długi pościg za grupą jadącą dystans MAX, kiedy to się okazało, że kilkanaście osób, z którymi jechałem dłuższy czas postanowiło jechać MINI. Zostałem tylko ja i Piotrek Rek… Było ciężko, ale po pewnym czasie udało się nawiązać kontakt wzrokowy z peletonem i wtedy poczułem, że będzie dobrze. Zakończyłem maraton na 63 miejscu kat. OPEN z dobrym czasem, co pozwoliło na awans do II sektora! Nie spodziewałem się tego zupełnie, tym bardziej jestem zadowolony z występu 🙂
ANDRZEJ PACHOWSKI: Po tym jak miesiąc temu wypadły mi dwa dyski i lekarz zalecił jazdę jedynie po asfalcie tempem spacerowym stwierdziłem, że może wreszcie wystartuje na PB i pojadę mini. Pakując się do auta zapomniałem ( a właściwie to Asia zapomniała 😛 ) mojego plecaka z bukłakiem, dętką, pompką itd. dlatego już nie maiłem wyjścia i musiałem jechać mini. Przed startem udało się skołować mały bidon i jeszcze napełnić go izotonikiem u naszego patrona Fitshape. Start spokojny i do rozjazdu trasa w większości przez las, trochę piachu i pył. Na rozjeździe trasy mini max ok 15km stwierdziłem że jedzie mi się bardzo dobrze, wiec w sumie czemu by nie pojechać dystansu max (ok 62km). Niestety chwilę za rozjazdem zaczęła się jazda po tzw. „kartoflisku” trwająca 10km. Wtedy stwierdziłem że jednak to był błąd i trzeba było jechać mini, ale na szczęście dalej już trasa była spokojniejsza. Na 20km zorientowałem się że wypiłem już ponad połowę bidonu, a do mety jeszcze ponad 40km, wiec stwierdziłem „prowadzę nie piję”. Ostatnie 15 km udało się złapać grupę wiec jazda od razu była przyjemniejsza oraz szybsza i jak się okazało nie miałem nawet kiedy się napić bo na mecie w bidonie była jeszcze 1/4 napoju. Na końcówce piękny doping i czkający z chłodnym chmielowym napojem regeneracyjnym dla mnie Krzysztof Skwark 🙂 Chyba w żadnym innym teamie na świecie, nie witają tak na mecie zawodników wjeżdżających na 143 pozycji Open 🙂
JOANNA PACHOWSKA: Tym razem nie startowałam ze względu na przeziębienie. W związku z tym znów miałam okazję zobaczyć jak wygląda praca Fotografa na maratonie towarzysząc Zbyszkowi Świderskiemu, jednocześnie sama próbując „pstrykać fotki”. I powiem tak… Mistrz jest tylko jeden: Zbyszek! Nadążyć za peletonem i zrobić tyle wspaniałych zdjęć: to jest Sztuka 🙂
fot. Zbigniew Świderski