Mocne tempo w Nadarzynie

Zawody w Nadarzynie stanowiły piata rundę tegorocznego cyklu Lotto Poland Bike.

Zgodnie z zapowiedziami organizatora wszyscy spodziewaliśmy się trasy łatwej i przyjemnej. Przyjemnie oczywiście było, piękna pogoda, ładne otoczenie bazy wyścigu, organizacja jak zawsze na wysokim poziomie.

Trasa była poprowadzona większości przez las i okazało się, że wcale nie była taka łatwa, fizycznie bardzo wymagająca, bo pomimo, że płaska, to liczne zmiany kierunku jazdy sprawiały, że ciężko było utrzymać wysokie i równe tempo. Jednak większość zawodników dobrze sobie poradziła a taka charakterystyka trasy, co pokazały  tabele wyników, gdzie było bardzo ciasno w czasach. Czekały na nas dystanse Mini – 29 km, max – 49 km i Fan – 9 km.

Na zawody do Nadarzyna przyjechało czternastu zawodników PWMTB. W klasyfikacji teamów zajęliśmy siódme miejsce, a punktowali Marta Szałaj, Krzysztof Skwark, Marcin Wyrzykowski i Piotr Rek.

Dystans Mini wybrało czterech zawodników. Najlepiej poradziła sobie na nim Joanna Pachowska, awansując do siódmego sektora. Widać, że stopniowo forma idzie w górę. W przerwie od startu w triathlonie na wizytę w Nadarzynie zdecydowała się również Jola Miłko. Drugi start na nowym sprzęcie zaliczył Robert Francuzik. Nie mogło też zabraknąć Pawła Puchalskiego.

Znów świetnie poradziła sobie Marta Szałaj. Wywalczyła na dystansie max drugie miejsce w kategorii i piąte w generalce. Do mety dotarła mocno poobijana i poździerana po wywrotce na około kilometr przed finiszem. Gdyby nie to, była szansa na jedno miejsce wyżej w open.

Agnieszka Donimirska, która głównie startuje na mini, tym razem zdecydowała się na dłuższą trasę, a na mecie była bardzo zadowolona ze swojej decyzji.

Najlepiej wśród mężczyzn poradził sobie Krzysztof Skwark, szesnasty w kategorii. Potem na mecie zameldowali się Marcin Wyrzykowski i Piotr Rek, kolejno na 35 i 36 miejscu w kategorii. Wszyscy utrzymując drugie sektory.

Widowiskowy finisz zaliczył Rafał Szulc, pokonując swoja grupę na samej  linii mety. Następnie zawody ukończyli Michał Masłowski i Andrzej Pachowski, który zdołał awansować do czwartego sektora.

Z medalem wróciła nasza przyszła mistrzyni Klara Szulc, za zajęcie trzeciego miejsca na dystansie cross. Siedemnaste miejsce na dystansie fan zajął dzielnie się spisujący Filip Szulc.

Po pięciu rundach sezonu Polonia Warszawa MTB zajmuje piąte miejsce w generalce.

KRZYSZTOF SKWARK: – Trasa miała być łatwa, szybka i niewymagająca więc postanowiłem zejść z wagi (równowaga dla niskobudżetowego tylnego koła założonego w zastępstwie nieistniejącego już, wymieniłem amortyzator na sztywny widelec który kiedyś może koło karbonowego leżał. Różnicę było czuć, w szczególności przy potrzebie nagłego przyspieszenia na plus, oraz w czasie przejazdu przez koleiny na minus. Po raz pierwszy w tym sezonie przewiozłem się na kole przez część dystansu dzięki czemu miałem siłę na finisz, w czasie którego niebezpiecznie zbliżały się do mnie ławki oraz śmietniki parkowe. Podsumowując: start udany, ale wiem nad czym należy popracować(nie przyznam się publicznie). Gratulacje dla wszystkich, ponownie świetny wynik. Podziękowania dla inżynierów Joanna Andrzej za uratowanie sprzętu oraz Michal Maslowski za dostarczenie i odstawienie do domu. Do zobaczenia w Urszulinie.

RAFAŁ SZULC: – Co tu dużo pisać awans do czwartego sektora mówi sam za siebie. Pierwsza pętla to jazda cały czas w grupie przeskakiwanie z jednej grupy do drugiej nawet nie zauważyłem jak minęła pierwsza runda. Na drugą pętlę nieoczekiwanie wjeżdżałem sam, wszyscy z którymi jechałem zjechali do mety. Przez dłuższą chwilę jechałem sam. W końcu ktoś mnie dojechał i jechaliśmy we dwóch, przez jakiś czas się tak ciągnęliśmy. Do momentu, kiedy zaczął nas mijać pociąg (krótki bo tylko trzy osobowy z kobieta na czele). Nie mogłem odpuścić i wskoczyłem do pociągu i mimo, że wydawało mi się, że nie mam sil, nagle jakbym złapał drugi, albo trzeci oddech ruszyliśmy dużo szybciej niż do tej pory jechałem. Niestety nie było chętnych na zmiany i byłaby nam lokomotywa padła więc wziąłem się do roboty i ja stanąłem na czele, dzięki temu doszliśmy końcówkę czwartego sektora. Powieźliśmy się za pewnym kolegą. Przed samą metę w parku to już każdy myślał, kiedy zaatakować. Rozegrałem to dobrze taktycznie, mimo, że na ostatniej prostej nogi chciały odmówić mi posłuszeństwa, ja powiedziałem nie , tak to nie będzie, przełamałem niemoc i mimo oddechów kolegów na plecach pierwszy wpadłem na metę. Polecam nagranie z kamerki z komentarzem Bogdana.

MARCIN WYRZYKOWSKI: – Nie ukrywam, że przed zawodami w Nadarzynie trochę się stresowałem. Pierwszy raz startowałem z drugiego sektora i nie wiedziałem czego się spodziewać – a w zasadzie wiedziałem jedno, że będzie ciężko, pomimo tego, że organizator zapowiadał w miarę lekką trasę. Trasa lekka nie była i było jeszcze ciężej niż się spodziewałem. Od samego startu starałem się sumiennie realizować moją taktykę. Nie wyrywałem się do przodu, aby się nie spalić i starałem się utrzymać w połowie stawki sektora, zawsze jadąc w grupie kilku zawodników. Taktyka działała. Jednak dziesięć kilometrów przed metą po moim błędzie, jak również po wywrotce jednego z zawodników, odpadłem od swojej grupy i resztę wyścigu jechałem sam. Próbowałem gonić, co mocno dało w kość. Pomimo to zacisnąłem zęby i starałem się jechać bardzo szybkim tempem, ani razu nie odpuszczałem, ale za to stopniowo opuszczała mnie energia. Na mecie wynik okazał się bardzo dobry, tylko piętnaście minut za zwycięzcą, a rating najlepszy w moich dotychczasowych startach. Przede mną jeszcze dwie rundy, ale ciężko już utrzymać skupienie, ponieważ myślami jestem tylko przy moim starcie w mistrzostwach świata – Sellaronda Hero, który już 27 czerwca.

AGNIESZKA DONIMIRSKA: – Z uwagi na zapowiedzi, że trasa będzie płaska i nie wymagająca postanowiłam jechać max. Trochę mnie bardziej niż dotychczas wytelepało i wytrzęsło na tych łąkach i pofałdowanych nawierzchniach, ale jestem zadowolona. Przyjechałam nie ostatnia, miasteczko jeszcze stało . Może być tylko lepiej. Na uwagę zasługuje ciekawy odcinek na torze crossowym.

MARTA SZAŁAJ: – Start w Nadarzynie wbrew zapowiedziom o lekkiej i przyjemnej trasie dał mi w kość. Bardzo wysokie tempo z czwartym sektorem, częste zmiany kierunków jazdy które powodowały szybkie skoki pulsu żeby utrzymać grupę, do tego solidny szlif na szutrze tuż przed metą sprawiły że trasa wcale nie była prosta do pokonania. Jednak warto było, awans do 3 sektora , pudło w kategorii i 5 w open z małą stratą do czołówki satysfakcjonuje.

fot. Zbigniew Świderski


Opublikowano

w

przez

Tagi: