W niedzielę 3 lipca Polonia Warszawa MTB wystartowała w cyklu Poland Bike Maratho w Płocku. Naszą drużynę reprezentowali: na dystansie Max – Krzysztof Skwark, Łukasz Koziński, Tomasz Szabłowski, Andrzej Pachowski i Jerzy Odolczyk. Natomiast na dystansie Mini: Michał Krzyczkowski, Joanna Pachowska oraz Patrycja Sokolinska. Michał Krzyczkowski wywalczył 3 miejsce w kategorii M1 na dystansie Mini. Na dystansie Max najbliżej podium był Krzysztof Skwark zajmując 6 miejsce w kategorii M2. W klasyfikacji teamów zajęliśmy 10 miejsce. Dla zespołu najwięcej punktów zdobyli: Krzysztof Skwark, Łukasz Koziński, Tomasz Szabłowski i Andrzej Pachowski. Cały zespół świetnie się spisał dając z siebie wszystko.
Poniżej prezentujemy wrażenia naszych zawodników.
MICHAŁ KRZYCZKOWSKI: Większa część wyścigu to leśne dukty i ścieżki po igliwiu oraz polne drogi.Trasa bardzo zróżnicowana pod względem nawierzchni .Podsumowując uważam ten wyścig za udany .
JOANNA PACHOWSKA: Trasa w Płocku należy do jednych z moich ulubionych ze względu na malowniczy i pofalowany charakter okolicy. Do ostatniej chwili wahałam się czy wystartować, bo nocne i poranne deszcze nie napawały optymizmem. Na miejscu okazało się że szaman zadziałał – było ciepło i nieśmiało pojawiło się słońce. Startowałam z 6 sektora razem z Jurkiem Odolczykiem któremu bardzo dziękuję „za przygarnięcie mnie na koło” i dowiezienie do granicy lasu 🙂 Sama trasa dała mi troszkę w kość – zwłaszcza zjazdy których część niestety pokonałam „z buta”. Chociaż muszę przyznać że regulowana sztyca mi pomogła i było znacznie lepiej niż rok temu. Na podjazdach miejscami były korki bo nie każdy dawał rade podjechać, a wąskie wąwozy uniemożliwiały swobodne wyprzedzanie. W jednym miejscu „przestrzeliłam” trasę gdyż strzałka do skrętu znajdowała się na rozwidleniu dróg. Na szczęście któryś z zawodników jadących razem ze mną przytomnie zauważył dalej wiszącą taśmę więc strata czasowa nie była zbyt duża. Podsumowując – bardzo mi się podobało, 6 sektor obroniony i z przyjemnością wrócę w przyszłym roku 🙂
TOMASZ SZABŁOWSKI: Piękna trasa, po przejechaniu linii mety aż się chciało jechać raz jeszcze 🙂 Długie podjazdy, ciekawe zjazdy i single – jak dotąd perełka wśród propozycji Poland Bike. Jechało mi się bardzo dobrze aż do ok. 40km, gdzie pojawił się kryzys, chwilę po złapaniu pszczoły w usta. W efekcie odjechał mi 10-os. czub III sektora i już nie udało mi się ich dojść, mimo starań. Samotna pogoń niestety odebrała mi sporo mocy, zapomniałem też o bidonie i na metę wjechałem z zapasem izotonika. Maraton zaliczam jak najbardziej do udanych, umocniłem pozycję w III sektorze.
Fot. Zbigniew Świderski