W niedzielę 23.08.2015 nasi zawodnicy wystartowali w VI Memoriale S. Królaka w Warszawie. Miasteczko Poland Bike zlokalizowane było na Krakowskim Przedmieściu. Zespół reprezentowali: Cezary Koszalski, Joanna i Andrzej Pachowscy, Rafał, Filip i Klara Szulc.
Cezary, Rafał, Asia i Andrzej wystartowali w klasyfikacji rowerów górskich i mieli do pokonania pętlę wynoszącą około 21 km wiodącą ulicami Warszawy. Do najtrudniejszych fragmentów trasy należały: ul. Karowa z krętym zjazdem oraz ul. Bednarska ze sztywnym, brukowanym podjazdem. Wśród naszych zawodników najlepsze wynik osiągnął Cezary Koszalski który zajął 14 miejsce w Open. Świetny rezultat zanotował również Filip Szulc który wystartował w kategorii FAN (również w klasyfikacji rowerów górskich) liczącym 3 km i zajął 5 miejsce w Open. Rafał Szulc zajął 36 miejsce w Open, a Andrzej Pachowski 43 miejsce. Joanna Pachowska zajęła 7 miejsce wśród kobiet.
Poniżej prezentujemy relacje naszych zawodników.
CEZARY KOSZALSKI: Tegoroczny Memoriał Stanisława Królaka był dla mnie ciekawą alternatywą dla terenowych maratonów MTB w których zazwyczaj startuję.
Postanowiłem w tym roku spróbować swoich sił na pętli wytyczonej w bardzo reprezentatywnej części Warszawy. Start i meta ulokowana była nieopodal Zamku Królewskiego na Starym Mieście- co zapowiadało, że wyścig przyciągnie wielu kibiców. Oczywiście nie było inaczej, zarówno w miasteczku zawodów, jak i na całej trasie dało się poczuć atmosferę kolarskiego święta, a doping na trasie pozwalał wyzwolić dodatkowe pokłady sił. Wyścig składał się z 7 pętli po 3km każda, dlatego bardzo ważne w przypadku tak krótkich dystansów było właściwe ustawienie się na starcie, niestety nie udało mi się stanąć w pierwszym szeregu, lecz miejsce w czołowej 30stce pozwalało na przedarcie się na początek zaraz po starcie. Tempo wyścigu było bardzo wysokie jak na wyścig uliczny przystało, starałem się gonić czołówkę lecz byli to piekielnie mocni zawodnicy. Na drugim okrążeniu złapałem się z zawodnikami OLSH i Gerappa i właściwie do końca wyścigu dojechałem z nimi. Dzięki dobrej współpracy i częstym zmianom utrzymywaliśmy mocne tempo aż do samej kreski. Trasa była dość interwałowa ze względu na techniczny brukowy zjazd ulicą Karową i sztywny- bardzo męczący podjazd ulicą Bednarską. Przyznam, że po kilku ciężkich okrążeniach straciłem rachubę w ilości przejechanych okrążeń, zwłaszcza że po(w moim mniemaniu)ostatnim okrążeniu licznik pokazał niecałe 19,8km i nie byłem pewny czy już skończyłem wyścig. Na szczęście wszystko zagrało bardzo dobrze i intuicja mnie nie zawiodła, po 7 okrążeniach dojechałem na metę 14sty ze stratą 3minut 37sek do zwycięzcy – co uważam jest bardzo dobry wynik.
ANDRZEJ PACHOWSKI: Start w Memoriale Królaka w centrum Warszawy był fajną odskocznią do maratonów w terenie. Trasa fajna i zróżnicowana jak na miasto, można było się rozpędzić i na długiej prostej na asfalcie, zmęczyć się na podjeździe po bruku na Bednarskiej, oraz odpocząć na zjeździe na Karowej. Dystans dość krótki, zapowiadane był 21km ( 7 okrążeń po 3km ). Na mecie trochę się zdziwiłem bo gdy dojechałem w grupie okazało się, że część zawodników jedzie dalej kolejne okrążenie i zacząłem się zastanawiać czy już zrobiłem 7 okrążeń. Na liczniku dystans 19,6km wiec wątpliwości coraz większe, ale na szczęści po każdym okrążeniu na liczniku wciskałem przycisk „Lap” i mogłem sprawdzić ilość – zrobiłem 7 okrążeń. Jak widać przy tak intensywnym wysiłku człowiek głupieje i nie jest w stanie policzyć do 7.
JOANNA PACHOWSKA: Na VI Memoriał Królaka czekałam z dużą niecierpliwością a to dlatego że nigdy tam nie startowałam. Dwa razy oglądałam imprezę z perspektywy kibica. Klimat był fantastyczny, bardzo dużo kibiców i fenomenalny, dodający skrzydeł doping. Sama trasa była zupełnie inna niż to z czym mam do czynienia na co dzień. Zmiana leśnych ścieżek na tętniące życiem miasto była dla mnie dużą atrakcją. Wystartowałam o godz. 12:00 w klasyfikacji rowerów górskich. Dobrym rozwiązaniem był podział na sektory. Kobiety startowały na końcu. Takie rozwiązanie wpłynęło na mój komfort jazdy gdyż nie stresowałam się że będzie ciasno. Do pokonania miałam 7 pętli, ale tak się rozkręciłam że (jak się później okazało) pokonałam ich aż 8. Powodem był odczyt z licznika który po 7 okrążeniu pokazał mi dystans 19,6 km, a w opisie trasy podano dystans 21 km więc nie zastanawiając się zbyt długo pognałam dalej. Podjazd na ul. Bednarskiej był męczący ale to nie on stanowił dla mnie największą trudność. Problematyczny okazał się zjazd ul. Karową, który był dość śliski. W efekcie zjazdy pokonywałam ostrożnie i zachowawczo, a straty usiłowałam odrabiać na podjeździe. Czołówka dopadła mnie już na 3 okrążeniu. Ostatecznie zajęłam 7 miejsce wśród kobiet. Jest to wynik nie najgorszy ale zdecydowanie mam zamiar poprawić go w przyszłym roku.
RAFAŁ SZULC: W końcu udało się pojechać w „Królaku” to był trzeci raz jak byłem na tej imprezie, ale pierwszy raz startowałem. Super odskocznia od maratonów MTB. Fajna trasa, szybki start, potem zjazd Karową i na końcu Bednarska. Miałem wrażenie, że po Bednarskiej to pełne kółko niezależnie jak szybko jechałem to był odpoczynek po tym podjeździe. Z kolei łuki na Karowej z okrążenia na okrążenie brałem coraz ciaśniej, trochę żałuje, że przed wyścigiem przyjechałem tu tylko raz i zrobiliśmy z Filipem tylko trzy kółka w ramach treningu, Ale podsumowując, mimo, że uplasowałem się mniej więcej w środku stawki to uważam start za udany – świetna impreza i na pewno będę chciał wystartować za rok – może już na szosie ?
FILIP SZULC: Na Memoriale S.Królaka dobrze mi się jechało trasa była krótka miała tylko 3 km. Zjazd był ulicą Karową a podjazd ulicą Bednarską – pod góre było ciężko ale dałem radę. Na tej 3 km trasie byłem 5/23 w swojej kategori. Pogoda na Memoriale S.Królaka dopisała, świeciło słońce. Ogólnie jestem zadowolony.
fot. Zbigniew Świderski