Interwałowe Marki

W sobotę 3 września odbył się cykl Poland Bike Marathon w Markach na którym nie mogło zabraknąć naszych zawodników. Nasz zespół wspierany przez Fitshape, CozmoBike i LoveBike reprezentowali: Krzysztof Skwark, Łukasz Koziński, Michał Masłowski którzy zmierzyli się z dystansem Max; oraz Michał Krzyczkowski, Paweł Hernik, Tomasz Szabłowski i Paweł Puchalski którzy wystartowali na dystansie Mini. W Mini Cross w kat. DC1 wystartowała Amelia Masłowska. Miejsca najbliżej podium zajęli Krzysztof Skwark zajmując 6 miejsce w kat. M2 na dystansie Max, oraz Michał Krzyczkowski który zajął 6 miejsce w kat. M1 na dystsansie Mini. W klasyfikacji teamów zajęliśmy 12 miejsce. Dla zespołu najwięcej puntów zdobyli: Krzysztof Skwark, Łukasz Koziński. Michał Masłowski i Michał Krzyczkowski.

Poniżej prezentujemy wrażenia naszych zawodników.

KRZYSZTOF SKWARK: Do ok 7 km. plan był realizowany czyli start z przodu i kontrolowanie tego co się dzieje. Niestety jeden z zawodników postanowił wystrzelić mnie jak fajerwerki z ramy przy prawie 40 km/h, czołówka sobie pojechała. Gdy ją doganiałem kolejny as bał się że go krzaczek podrapie i próbował z koleiny wyjechać na środek- przewrócił siebie, zawodnika obok a ja wyhamowałem ślizgiem. Dalsze kilkadziesiąt kilometrów to samotna gonitwa za czołówką sektora, po drodze zebrałem kilku zawodników którzy współpracować chcieli tradycyjnie na ostatnich kilometrach.
Udało się jeszcze przed drugim bufetem, mniej więcej w połowie dystansu dojść sporą grupę. Współpraca układała się na tyle dobrze że w pewnym momencie odjechałem sobie z zawodnikiem KK Cyklon, aż do ostatniego podjazdu. Sztyca która zjechała o 1,5 cm dała efekty, jadąc cały czas w przykurczu nie miałem z czego atakować. Miał być wygrany sektor, były dwie gleby i nerwy na trasie.

PAWEŁ HERNIK: jestem zadowolony. wakacyjne bieganie na dłuższych dystansach zaowocowały. przez całe 33 km dawałem z siebie wszystko i dawałem radę trzymać się w czołówce sektora IV. Niestety dwa błędy techniczne (z mojej winy 🙁 ) spowodowały małą stratę i i musiałem cisnąć aby dogonić czołówjkę. Trasa szybka ale już na rower nie narzekam 🙂 Awans do III sektora to dla mnie jak podium 🙂

TOMASZ SZABŁOWSKI: Wszystko było jak trzeba, dynamiczny i szybki start, pierwsze kilometry jechałem w czubie III sektora, a noga podawała. Niestety chwilę później ktoś mi krzyknął, że coś zgubiłem – była to torba podsiodłowa z kluczami i telefonem, która po prostu się wyrwała, pomimo oryginalnych zapięć i dodatkowych pasków zaciskowych. Powrót kilkadziesiąt metrów z buta po krzakach, poszukiwania zguby pomiędzy rowerami wściekłych kolarzy rozpędzonych powyżej 40km/h (ach te pierwsze kilometry ;)) i powrót do roweru kosztował mnie sporo, bo z czuba III sektora znalazłem się za ogonem piątego. Pogoń kosztowała mnie dużo sił, finalnie ukończyłem maraton z IV sektorem i zachowałem sektor III, co było w tym przypadku sukcesem. Szczególne podziękowania dla Pawła Hernika, który w ostatniej chwili pożyczył mi tylne koło, dzięki czemu mogłem w ogóle wystartować. Trasa bardzo fajna, można było się naprawdę zmęczyć, sporo technicznych interwałów, a prawdziwą wisienką na torcie z napisem MTB był wymagający podjazd tuż przed metą.

MICHAŁ KRZYCZKOWSKI: Trasa w większości piaszczysta z szybkimi odcinkami i interwałami na samym końcu tuż przed metą był wymagający i widowiskowy podjazd . Trasa za bardzo nie przypadła mi do gustu czuje lekki niedosyt bo zabrakło mi jednego punktu aby awansować do 3 sektora . Ale w następnym etapie będzie lepiej.

PAWEŁ PUCHALSKI: Wspaniale było znowu spotkać się z kolegami z drużyny i pościgać przy fajnej pogodzie i na fajnej trasie. Wynik nie jest istotny bo ja już zakończyłem sezon i nie trenuje regularnie. Od przyszłego roku starty w MTB będe traktował wyłącznie jako trening uzupełniający i wszystko co ma więcej niż 100 metrów przewyższenia będe omijał szerokim łukiem. Wydaje mi sie że całkiem dobrze radzę sobie na zjazdach i trudnych technicznie fragmentach. Ale kiedy przychodzi długi sztywny podjazd, kończy sie dla mnie ściganie. I nie mam zamiaru dalej sie głodzić żeby zrzucić jeszcze 2-3 kilo. Góry niestety nie są dla mnie i tym bardziej szanuje swoje 3 przejechane SellaRondy. A szykowanie sie do górskiego maratonu mtb w Warszawie jeżeli nie ma sie prywatnego samolotu , wora pieniędzy , czasu i 60 kilo wagi ,przypomina mi trening do przepłynięcia Bałtyku wpław, prowadzony w wannie. PolandBike jest świetną zabawą i będe na pewno startował ale po to żeby się z Wami spotkać i just for Fun

Fot. Edyta Lesiak


Opublikowano

w

przez

Tagi: