Zawody w Wawrze zakończyły niezwykle emocjonujący sezon Lotto Poland Bike Marathon.
W tym roku naszym celem była pierwsza dziesiątka w klasyfikacji zespołowej. To nie było łatwy cel do osiągnięcia, ale dzięki ciężkiej pracy wszystkich zawodników sprostaliśmy temu zadaniu. Każdemu należy się wielka butelka szampana. Zostaliśmy sklasyfikowani tuż za bardzo mocnymi zespołami, ale też przed wieloma profesjonalnymi ekipami.
W zeszłym roku mieliśmy podobny cel, ale nie udało się. Tym bardziej cieszy wynik z tego sezonu. To pokazuje jakie postępy poczynili nasi zawodnicy i jak poważnie podeszli do ścigania, czerpiąc równocześnie z tego dużo frajdy i zabawy.
Ostatnia runda Poland Bike w Wawrze to już prawdziwy klasyk. Jedna z najlepszych tras jaką w swoim cyklu oferuje Grzegorz Wajs.
Na finał przyjechało 18 naszych zawodników, dzięki czemu byliśmy bardzo widoczni i w miasteczku i na trasie zawodów, nie zabrakło też naszych kibiców.
Koniec sezonu zakończyliśmy dwoma dekoracjami w klasyfikacji generalnej. Marta Szałaj zajęła 4 miejsce w kategorii K3 na dystansie MINI, a Klara Szulc zajęła 5 miejsce w kategorii DC1 na dystansie MINICROS. Ponadto Klara jako jedyna przejechała wszystkie 13 etapów cyklu PB.
Relacje naszych zawodników:
Katarzyna Szulc: – Klara jak i inni nie mogła się doczekać wyścigu w Wawrze… Gdy już byliśmy na miejscu od razu zaczęła szaleć na placyku na swoim Specjalu. Poszliśmy się zapisać a tam szok… już przed południem była zapisana prawie setka przedszkolaków a nowe dzieci ciągle przybywały… WOW To chyba najlepsza frekwencja wśród przedszkolaków w tym sezonie. Z uwagi na klasyfikację generalną na wyścigu w Wawrze została wprowadzona pierwsza linia /to takie przygotowanie przed ewentualnym ustawianiem dzieci w sektorach/, w której pierwszeństwo miały dzieci z pierwszych 6-ciu miejsc w generalce 🙂 Tak więc spośród 25 osobowej gromadki 2-4 letnich dziewczynek Klara była ustawiona w pierwszej linii. Jak zwykle wokół niej dziewczynki na dużych rowerkach z pedałami, a ona kruszynka na swoim biegowym Specjalu między nimi. Napięcie było tak duże, że już przy odliczaniu nie wytrzymała i chciała popełnić falstart, he he… Na szczęście w porę się zatrzymała, lekko wycofała i poczekała na sygnał startu… A potem był już tylko bieg do mety. Klara ruszyła jako jedna z pierwszych, dziewczynki na dużych rowerkach szybką ją dogoniły i popędziły do mety tuż przed nią. Ona jednak nie odpuściła i w pięknym stylu, z uśmiechem na buzi dotarła na metę mieszcząc się w pierwszej 10-tce. Wyniki: Mini Cross Kategoria: DC1 Miejsce 10; Czas: 00:00:30; W klasyfikacji Generalnej: Miejsce 5; pkt. 412.41 na 700 możliwych. BRAWO ślicznotko!!!
Krzysztof Skwark: -Szosowcy mają swój „wyścig spadających liści” w Lombardii, tak my mieliśmy swój w Wawrze, na pewno nie mniej urokliwy niż ten z metą w Bergamo. Na pewno nie łatwiejszy, ponieważ szosowców nie zaskakiwał piach szczelnie ukryty pod warstwą liści kolorów całej palety. Trasa malownicza, ale niestety wymagająca nie tylko umiejętności ale także rozsądku.
Niestety, pozostał pewien niedosyt. Mimo bardzo dobrej jazdy i wyprzedzenia wielu osób nie padłem na mecie na twarz, byłem w stanie dojechać jeszcze do domu, oznacza to że się oszczędzałem na trasie. Wstyd się przyznać, ale nawet pół bidonu do mety dowiozłem, a może i nie wstyd tylko brak czasu na zdjęcie jednej ręki z kierownicy?
W każdym razie szkoda że to już koniec sezonu, a maraton w Wawrze jest tylko raz w roku. Trasa idealna, wyczerpująca i satysfakcjonująca.
Karol Wróblewski: – Chociaż nie udało mi się dojechać do mety to był mój jeden z lepszych maratonów w końcu nie odstawałem kondycyjnie od sporej części pierwszego sektora aż szkoda że się sezon skończył.
Sylwia Ożdżyński: – Co ja tam wiem o maratonach i trasach, stopniu trudności i sposobie jazdy… Ale! 🙂 takiej radochy z jazdy podczas maratonu jeszcze nie mialam! Nawet ten piach był urokliwy jak mi dupsko z rowera spadało 🙂 Zorganizowałam sobie fontannę podczas wyścigu, pozbywając sie zbędnego balastu z bukłaka ( tak to sie nazywa? )… lżej było chociaz troche lepko. Wyniki nie powalają … co ja mowie! powalają! 64 miejsce w open!!!! yayyyyy! 😀 Chyba sobie kupie szampana 😀
Sławek Wójcik: – Plan był prosty, pojechać w niedzielę Wawer jak reprezentacja dzień wcześniej Niemców. 🙂 Zgodnie z założeniami do rozjazdu żadnych szaleństwo i tylko rozgrzewka. Jak zrobiło się luźniej, powoli zacząłem zyskiwać kolejne miejsca. Wprawdzie na 40 kilometrze dopadł mnie mały kryzys, ale na ostatnie 5 km udało się podkręcić tempo. Na finiszu zabrakło nieco sił, ale ogólnie poprawiłem zeszłoroczny wynik o dobre 20 minut utrzymując bezpiecznie sektor. Aż strach się bać, ile bym urwał gdybym przez ostatnie 3 miesiące cokolwiek trenował. 🙂 Sama trasa bajeczna. Zdecydowanie jedna z najlepszych w okolicy Warszawy. single w okolicach Mieni, Świdra i otwockie lasy sprawiają zaś, że start na dystansie mini ociera się o zbrodnię. Do korzeni mozna w sumie przywyknąć, oby więcej takich tras!
Andrzej Pachowski: – W sobotę wieczorem dorwało mnie przeziębienie i gdyby nie fakt, że start miałem opłacony wcześniej to bym pewnie nie wystartował. Ubrałem się jak by był mróz i wystartowałem. Z początku zakładałem, że przejadę najwyżej mini, ale trasa zapowiadała się fajnie wiec jednak pojechałem dystans max. Super single i bardzo ciekawa trasa wiec nie żałuje.
Joanna Pachowska: – Jadąc do Wawra nie czułam się najlepiej do tego stopnia że nie chciałam wyjść z samochodu aby zrobić sobie rozgrzewkę, bo było mi strasznie zimno. Oprócz tego zmiana pogody spowodowała że chciało mi się spać. Wystartowałam bez entuzjazmu… mimo że to był debiut nowej, karbonowej ramy. Muszę przyznać że rower mnie nie zawiódł, wręcz oczarował. Płynął po piachu i „żarł” kolejne kilometry. Pierwszy raz nie bolały mnie kolana – niższa waga roweru spowodowała znaczną poprawę komfortu jazdy. Przejechałabym całą trasę bez zsiadania z roweru gdyby ludzie przede mną nie zakopywali się w piachu. Ponadto nieco krótsza rama okazała się niesamowicie zwrotna nawet w głębokim piachu. Sama trasa: świetna! Techniczna, ze sporą ilością piachu i najważniejsze 99,9% po lesie – zdecydowanie LUBIĘ TO! Opinia: 10/10 Czas całkiem przyzwoity: 01:28:29 (Dystans MINI: 27 km)
Marcin Wyrzykowski: – Wiązałem spore oczekiwania z zawodami w Wawrze. Niestety problemy ze zdrowiem sprawiły, że jeszcze na pięć minut przed startem zastanawiałem się czy w ogóle wziąć w nich udział. Jednak pojechałem. Na początku nie cisnąłem mocno. Nie wiedziałem jak zachowa się osłabiony organizm, a chciałem zachować siłę na cały dystans. Pomimo to jechałem w miarę przyzwoitym tempem. Na 15 kilometrów przed metą postanowiłem, że skoro jeszcze mam trochę siły to przycisnę mocniej i tak trochę żwawszym tempem dotarłem do mety. Przed zawodami spodziewałem się, że będę czerwoną latarnią na końcu stawki, na mecie też spodziewałem się, że wynik będzie mocno słaby. Tym samym bardzo się zdziwiłem, że pomimo dużej niedyspozycji poprawiłem się na tej trasie o 15 minut w porównaniu do zeszłego roku. Co do samej trasy – tu się nic nie zmieniło. Wawer to nadal jedna z najlepszych tras w Poland Bike. Finał sezonu był zorganizowany na bardzo wysokim poziomie, a atmosfera towarzysząca zawodom jak zwykle świetna. Teraz czas na odpoczynek i naładowanie baterii przed rozpoczęciem zimowych przygotowań do sezonu 2015.
Piotr Rek: – Maraton w Wawrze to po Płockiej trasie najfajniejszy wyścig sezonu. Szkoda tylko, że jest na koniec bo stał się tylko treningowo towarzyską wycieczką. Wprawdzie wynik z zeszłego roku udało mi się poprawić o 21 minut co uważam za sukces to boję się pomyśleć co by było gdybym pojechał na 100% możliwości. Sezon kończę na 72 miejscu w generalce PB i w przyszłym roku chyba nie zamierzam próbować go poprawiać.
Piotr Gonstal: – Na plus na pewno super trasa i to że się nie złamałem i pojechałem Max. Rower dał radę, ja nie. Dobrze że drużynową koszulkę odebrałem po maratonie, bo inaczej po tym występie należałoby mi ją odebrać. To był 4 mój najgorszy maraton pod względem Ratio, a najgorszy z najgorszych jeśli chodzi o formę i samopoczucie. Tzn. żeby nie bylo ukończyłem ale bylem w pierwszej 10 – od końca.
Paweł Adamus: – Jeśli wydaje ci się, że jedziesz szybciej niż w jakimkolwiek przejechanym dotychczas wyścigu a wynik wskazuje coś zupełnie przeciwnego, to znak, że czas kończyć sezon.
fot. Zbigniew Świderski