Beskidy MTB Trophy 2017

W dniach 15-18.06.2017 r. odbyła się w Istebnej 11 edycja jednego z najcięższych etapowych wyścigów MTB na świecie – Beskidy MTB Trophy w którym wzięła udział trójka naszych zawodników w składzie: Piotr Rek, Marcin Wyrzykowski i Paweł Adamus.

Wszyscy zmierzyli się z dystansem Mega który składał się z czterech etapów. I etap – Czantoria wynosił 51,6 km (2042 m przewyższeń), II etap – Rysianka: 62 km (2126 m przewyższeń), III etap – Wielka Racza: 45 km (1637 m przewyższeń), a IV etap Klimczok: 48 km (1976 m przewyższeń). Pogoda nie ułatwiła zadania zmierzenia się z tą trasy.

Przez pierwsze dwa dni zawodnikom towarzyszyła dobra pogoda. Zdecydowane pogorszenie warunków nastąpiło dopiero sobotę, gdzie średnia temperatura z całego dnia wynosiła zaledwie siedem stopni, do tego pojawił się silny wiatr i deszcz. Podczas finałowej rozgrywki było już zdecydowanie cieplej, ale całonocne opady mocno rozmyły trasę.

Podczas drugiego etapu Paweł Adamus uszkodził przerzutkę co uniemożliwiło mu ukończenie zawodów.

Koszulki Finishera zdobyli Marcin Wyrzykowski i Piotr Rek, poprawiając swoje zeszłoroczne rezultaty. Piotrek podczas ostatniego etapu nadrobił sporo czasu i udało mu się zająć po czterech dniach ścigania setne miejsce.

Za suplementację naszych zawodników odpowiadała firma Fitshape Polska, wsparcia technicznego udzielił serwis Cozmo Bike. Partnerem Polonii Warszawa MTB jest również firma PPiP.

MARCIN WYRZYKOWSKI: Tak naprawdę nie bardzo wiem co napisać o moim tegorocznym starcie w Beskidy MTB Trophy, ponieważ przez te cztery dni wydarzyło się na tyle dużo, że ciężko to streścić w paru zdaniach. Generalnie bardzo cieszę się z ukończenia tych zawodów, co było podstawowym celem w moim najważniejszym starcie w tym roku. Wynik jest sprawą drugorzędną, choć i tak poprawiłem zeszłoroczny rezultat, jechało mi się dużo bardziej komfortowo, czułem, że mam lepszą dyspozycję w porównaniu do poprzedniego roku, a to wszystko ku mojemu dużemu zdziwieniu, ponieważ przygotowania do obecnego sezonu nie były zbyt mocne. Co można powiedzieć o trasie – to samo, esencja prawdziwego MTB. Do tego przez cztery dni cztery pory roku. Jak dla mnie, kluczowy był trzeci etap, pod względem fizycznym i psychicznym, jeden z najtrudniejszych sprawdzianów, jaki miałem okazję zdać podczas moich startów w MTB. Zimno, deszczowo, wietrznie, rzeki błota – to dało w kość, ale zapewniło również wielką satysfakcję na mecie. Nie da się opisać tak dokładnie tego, co działo się na każdym etapie, to trzeba po prostu przeżyć. Fakt frajdy, którą zapewniają te zawody, potęguje jeszcze towarzystwo, z którym pojechałem na te zawody – Piotrek i Paweł – mega dzięki – z Wami można konie kraść, choć do pobytu w Beskidach bardziej pasowałoby owce strzyc. Jeszcze tam wrócę, ale raczej nie w przyszłym roku. Jest pomysł na inną etapówkę, ale z tym trzeba jeszcze poczekać. Podczas zawodów suplementacja od Fit Shape była jak najbardziej pomocna. Rower serwisowany przez Cozmo Bike poradził sobie z trudami tej trasy. Dziękuję żonie za wsparcie i całej drużynie Polonia Warszawa MTB za kibicowanie.

PIOTR REK: Decyzja o starcie w tegorocznym Beskidy MTB Trophy zapadła jeszcze przed przekroczeniem mety zeszłorocznego wyścigu. Już wtedy wiedziałem że Trophy to taki wyścig, na który trzeba się przygotować, aby czerpać z niego pełną piersią. Wyścig w Beskidach to impreza kompletna, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Tegoroczna edycja okazała się bardzo wymagająca. Pogoda zapewniła nam wiele atrakcji. Pierwszy etap dla południowców przyzwyczajonych do wysokich temperatur i palącego słońca. Drugi dzień pod znakiem jesieni. Trzeci: 5 stopni i deszcz padający z góry z boku a czasami nawet i z dołu :). Ostatni dzień pod znakiem klejącego wszystko błota. Już pierwszego dnia mój organizm się zbuntował i pogrzebałem szanse na dobry wynik. Na szczęście z każdym następnym dniem nogi przyzwyczajały się do wysiłku i ostatniego dnia mogłem się nawet troszkę pościągać. Podczas Trophy jednak nie miejsce na kresce jest najważniejsze. Wyścig tworzą wspaniali ludzie którzy w nim uczestniczą. Oczywiście pierwszy na mecie zawodnik bardzo mi imponuje ale wiem że dla niego to tylko kolejne zwycięstwo. Prawdziwymi zwycięzcami są ci, którzy na przejechanie dystansu classic potrzebowali prawie 30 godzin. To oni spędzali na trasie codziennie po 7 godzin walcząc z zimnem, deszczem i własnymi słabościami. Wielki szacunek im za to. W tym miejscu podziękowania za świetne 4 dni dla Marcina i Pawła. Dzięki wam będę pamiętał ten wyścig jeszcze długo.

fot. Bike Life


Opublikowano

w

przez

Tagi: