Paweł Adamus, Piotr Rek i Marcin Wyrzykowski to trójka naszych zawodników, która w tym roku zmierzyła się z Beskidy MTB Trophy.
Ten start mieli już zaplanowany od dawna, to głównie pod jego kątem przygotowywali się przez zimę, jak również w ostatnim okresie.
Czego mogli spodziewać się na miejscu? Tego sami nie wiedzieli. To pierwsza etapówka w ich wykonaniu, jak również w historii naszego zespołu.
Trasy MTB w Beskidach należą do jednych z najtrudniejszych w Polsce, ale też i w Europie, co przyciągnęło na długi majowy weekend w okolice Istebnej również wielu zagranicznych zawodników. O charakterystyce tych zawodów można mówić dużo, ale w skrócie nie będzie błędem stwierdzenie, że organizator zafundował cztery dni piekła w Beskidach, choć swoje piętno na tej trudnej trasie odcisnęła również pogoda. Popołudniowe burze, czasem przeradzające się w obfite ulewy sprawiły, że w wielu miejscach i tak już wymagające trasy, były do tego mocno zabłocone.
Zawody rozgrywały się na czterech etapach, podzielonych na dystans Mega i Classic. Nasza trójka wybrała w tym roku Mega.
W sumie pokonali 211 kilometrów z sumą przewyższeń 7552 metrów.
Wyniki naszych zawodników prezentują się następująco:
Paweł Adamus: Open: 87; M3: 49; łączny czas: 15:12:51,
Piotr Rek: Open: 133; M3: 68; łączny czas: 16:46:13,
Marcin Wyrzykowski: Open: 178; M3: 80; łączny czas: 18:41:17.
PAWEŁ ADAMUS: – Dokładnie przed rokiem, spędzając upalny, długi weekend w górach, przypadkowo znalazłem się na trasie Beskidy MTB Trophy. Było to gdzieś pod Halą Rycerzową, w okolicznościach przyrody tak zachwycających, że mimo iż nigdy nie ścigałem się nawet przez dwa dni z rzędu, w mojej głowie zakiełkował pomysł wzięcia udziału w najbliższej edycji wyścigu.
Stojąc na starcie nie miałem żadnej strategii, żadnego pomysłu na najbliższe 4 dni. Jechałem z dnia na dzień, a każdy z etapów miał swój własny charakter i dramaturgię: była mgła na Wiekim Stożku i upał podczas wjazdu na Redykalny Wierch; błoto oblepiające koła podczas 3-ciego etapu i kamienie obijające koła na finalnych zjazdach ostatniego dnia wyścigu. Była mocna noga pierwszego dnia i potężna bomba pod koniec drugiego. Wreszcie ogromna satysfakcja z przezwyciężenia słabości a także wynik, o którym nie mogłem nawet marzyć – miejsce w pierwszej setce, na niemal 300 zawodników, korzy przystąpili do rywalizacji. Bez wątpienia te 4 dni spędzone na najbardziej wymagających trasach Beskidu Śląskiego i Żywieckiego, w świetnym towarzystwie (Marcin, Piotrek – dzięki), z dopingiem przyjaciół, którzy specjalnie pojawili się na trasie, były najlepszym kolarskim przeżyciem, jakie mam za sobą. Do zobaczenia za rok:)
MARCIN WYRZYKOWSKI: – Beskidy MTB Trophy to były najfajniejsze zawody w jakich brałem kiedykolwiek udział – najbardziej wymagające pod względem fizycznym i psychicznym, najbardziej wymagająca trasa pod względem techniki jazdy, najbardziej wymagające zawody pod względem sprzętu, świetne towarzystwo, wspaniała przyroda – tych naj… mógłbym wymieniać w nieskończoność. Każdy z czterech etapów to była super przygoda. Nie ma prawdziwszego MTB niż te, w którym właśnie wzięliśmy udział. A co mogę powiedzieć jeśli chodzi o mój start? Jestem bardzo zadowolony ze swojej dyspozycji. W chwili zapisania się na Beskidy MTB Trophy nie spodziewałem nawet się, że je ukończę. Udało mi się jednak umiejętnie rozłożyć siły i nawet na wybranych etapach podczas których się oszczędzałem, notowane rezultaty były dla mnie bardzo satysfakcjonujące, podobnie jak końcowy wynik. Wymagające techniczne zjazdy w większości przypadków nie sprawiły mi żadnych problemów, jedynie ciężko było mi się skupić na ich pokonywaniu, ponieważ frajda z jazdy była tak absolutna. Można by napisać o tych zawodach dużo, dużo więcej, ale po co, to po prostu trzeba przeżyć i doświadczyć tego na własnej skórze. Beskidy MTB Trophy stanowiły najważniejszy dla mnie start w tym roku. Co w dalszej część sezonu – nie mam konkretnych planów, z pewnością coś pojeżdżę, ale co, to jeszcze się zastanowię.
PIOTR REK: – Beskidy MTB Trophy… Marcin Wyrzykowski napisał wszystko, najfajniejsze, super i wszystko naj!!! Zapisując się wiedziałem że będzie ciężko, ale nie spodziewałem się że ten wyścig wyciągnie ze mnie wszystko. Aby przekroczyć linię mety ostatniego, czwartego etapu musiałem wydobyć ze swojego organizmy ostatnie rezerwy jakie były w nim ukryte. Długo było by pisać ile frajdy i samozadowolenia przynosi tego typu wyścig. To po prostu trzeba przeżyć. Czterodniowe obcowanie ze wspaniałymi ludźmi zarażonymi rowerem tak samo jak ty daje wiele pozytywnych emocji. Piękne góry, bardzo techniczne trasy ustawione tak aby uczestnik nigdy się nie nudził. Beskidy MTB Trophy wprawdzie spowodowały, że w tym roku już żaden maraton nie będzie super, ale za to będę je wspominał podczas każdego następnego. Dziękuję Marcinowi i Pawłowi za świetnie spędzony czas i za przypomnienie mi co to jest prawdziwe MTB. W tym roku chyba jeszcze wrócę w Beskidy. Co do wyniku: 133 miejsce na 290 śmiałków którzy stanęli na starcie do pierwszego etapu mogę uznać za satysfakcjonujące. Na lepsze po prostu nie było siły. 133 zawdzięczam uporowi i tym którzy walczyli wraz ze mną, Tomasz, Paulina dziękuje! Chyle czoła wszystkim którzy ukończyli i podziwiam tych którzy porwali się na dystans Classic. Może i ja tego kiedyś dokonam.
fot. Beskidy MTB Trophy