W majowy weekend nasi zawodnicy ścigali się w Legionowie. Trasa nie była łatwa gdyż składała się z interwałowych singili. Nie obyło się też bez przygód w postaci awarii.
Poniżej zapraszamy do zapoznania się z relacjami z trasy oczami naszych zawodników:
RAFAŁ SZULC: Legionowo zawsze było dla mnie ciężkie, szczególnie ze względu na dystans, piach, i ogólnie jakoś mi ta trasa nie pasowała specjalnie. Tym razem nie spodziewałem się, że będzie inaczej
szczególnie, że dystans został wydłużony w stosunku do poprzednich lat o 7km. Mimo tego postanowiłem nie odpuszczać. Start jak zwykle mocny, ponieważ startowałem z tyłu
swojego 6 sektora trochę zajęło mi wyprzedzenie ludzi i wyjście na czoło na 14 kilometrze udało się dojść końcówkę 5 sektora. Po rozjeździe mini-max chwilę jechałem sam, dojechał do
mnie zawodnik z mojego sektora, złapaliśmy się we dwóch i na zmiany zaczęliśmy jechać razem. Niestety w pewnym momencie lekko zaczęło brakować mi sił i kolega mnie urwał. Nie poddawałem się jednak udawało się łapać po kolei grupy zawodników. W pewnym momencie zobaczyłem Łukasza, który jechał wolnym tempem okazało się, że pechowo złapał dwa kapcie i dla niego wyścig już się skończył. Ja jechałem dalej, po dojeździe do trasy na Zegrze złapałem drugi oddech.
Jechaliśmy grupą kilku tych samych osób czasami ktoś odskakiwał, ale za chwilę go łapaliśmy. Na 5 kilometrów przed metą dogoniliśmy kolegę z którym jechałem na początku – było dobrze – chociaż dwie osoby z grupy zaczęły mocniej kręcić i trochę odjechały, zacząłem ich gonić postanowiłem, że za wszelką cenę ich dojdę. Na 100-200 metrów przed metą już straciłem
nadzieję, że to zrealizuje, ale wtedy zobaczyłem Jolę, która zaczęła krzyczeć, że to już końcówka i meta i żebym się nie poddawał i ich gonił (Dzięki Jola). Stanąłem na pedały na ostatnim zakręcie byli już przede mną tylko około 30 metrów. Finisz był jakbyśmy walczyli o 1 miejsce udało się o pół koła ich wyprzedzić – takie finisze to ja lubię. Legionowo pokonane – zupełnie inaczej mi się jechało niż w poprzednich latach, super trasa, mnóstwo singli, sekcje piasku krótkie takie do technicznego pokonania. Ze względu na to, że
trasa była trochę inaczej poprowadzona brak praktycznie korków w newralgicznych miejscach. No i pozytywnie zaskoczony jestem sobą, mimo tak długiej trasy była moc, po wjeździe na metę
żałowałem, że to już koniec 🙂
PAWEŁ HERNIK: 34 km niby nic – a jednak w Legionowie to dużo :). Piaski, single, podjazdy, korzenie…… Ogólnie jestem zadowolony, choć niedosyt jest zawsze. Tam się wywaliłem (kilka sekund w plecy), tam zwolniłem zamiast cisnąć (kilka sekund w plecy), tam spadł łańcuch (kilka sekund w plecy). Przekroczenie Mety to cudowne uczucie, szczególnie tutaj 🙂
ŁUKASZ KOZIŃSKI: Trasa w Legionowie naprawdę świetna. Wszystko szło zgodnie z planem do jakiegoś 37 kilometra. Tam złapałem drugą gumę tego dnia i odpuściłem dalsze ściganie. Po pierwszym kapciu na ok. 30 kilometrze jeszcze zawalczyłem. Zmiana dętki i dalej na trasę. Ale druga awaria skutecznie odebrała mi chęci do dalszej rywalizacji. Motywacja -10 i powrót asfaltem do Legionowa. Nauka na przyszłość: Nie przesadzać ze zbyt niskimi ciśnieniem w oponach. Pierwszy kapeć to efekt klasycznego dobicia. Już na pierwszych asfaltach czułem że coś jest nie tak i tył wozi jak po maśle, ale szkoda było czasu na pit-stop i dopompowanie kółka. Przy drugim natomiast pokonały mnie siły natury. Z ukrycia zaatakował mnie kolec gigant z jakiegoś krzaczora 😉 Nie ma co jednak płakać. W Radzyminie będzie okazja żeby się odkuć 🙂
KATARZYNA SZULC: no cóż jak na mój drugi start, dystans MINI 34km to całkiem duże wyzwanie… Ale i tym razem się nie poddałam i dotarłam do mety. Łatwo nie było – Trasa zupełnie inna niż w Nowym Dworze Maz. Znacznie szybsza (wreszcie nie wiało – jupii), choć mój czas tego, aż tak nie odzwierciedla. To była fajna jazda po lesie, dużo pojedyńczych zjazdów i podjazdów, kilka technicznych odcinków i sporo przejazdów po korzeniach… Najgorzej wspominam przejazdy na odcinkach piaszczystych, bo tu nie mam zbyt dużego doświadczenia i niestety nie każdy z tych piaszczystych odcinków udało mi się przejechać. Ale i tak fajnie było, a piach też z czasem opanuję i będzie super 😉 Najfajniejsza była końcówka i wspaniały doping Joli: „Kasia, dasz radę, to już META; dawaj dawaj…” No i pojechałam do METY. Teraz czas na 3 wyścig, mam nadzieję, że wystartuję w Radzyminie.
KLARA SZULC: W Legionowie pojechała zachowawczo z racji świeżo wyleczonej kontuzji stawu skokowego. Moc jest, trzeba podreperować tempo i wyniki w kolejnych startach będą z pewnością znacznie lepsze. Najważniejsze Nasze Motto to Wystartować i dotrzeć do METY – tym razem się udało i to jak zawsze z pełnym uśmiechem buźce 😉
fot. Zbigniew Świderski