Sezon powoli zbliża się ku końcowi. W związku z powyższym zapraszamy do zapoznania się z relacjami naszych zawodników z zawodów w cyklu Poland Bike Marathon które odbyły się 11.10.2015 w Wawrze oraz podsumowania sezonu.
KRZYSZTOF SKWARK: Wawer: Tradycyjnie Wawer okazał się jedynym w sezonie maratonem po którym jestem zadowolony prawie w 100%, spadek do 99% wywołany chwilowym zboczeniem z trasy niemalże zakończonym skokiem z rowerem do Mieni.
Trasa jak zawsze w Wawrze szybka, między drzewami, po korzeniach. Z męczącą sekcją interwałów, które już nie są tak przyjemne gdy ma się 40 kilometrów w nogach.
Plan taktyczny wykonany w 90%, nie utrzymałem się w czubie, lecz w 2 grupie mojego sektora pomimo startu z 1 linii. Jednak współpraca układała się na tyle dobrze, zwłaszcza na odsłoniętych wietrznych odcinkach, że ok 15 km przed metą pożegnałem się z grupą i odjechałem samotnie.
Sezon: trochę jak jazda kolejką górską, początek spokojny, nie zapowiadający całkiem udanych startów i wysokiej formy. Gdy forma i perspektywa na lepsze wyniki pojawiła się, z nienacka wyskoczył czarny samochód i pozbawił mnie możliwości jazdy na 2 tygodnie, a startów na 5…długich tygodni.
Powoli wróciłem do rytmu startowego i oto nadszedł Wawer, a czekaj jeszcze Golub Dobrzyń, nie ukrywam tam liczę na najlepszy wynik w tym sezonie. Pod każdym względem.
Przede wszystkim muszę podziękować naczelnemu mechanikowi drużyny czyli inżynierom Joannie i Andrzejowi którzy ratowali z opresji moje rowery (niestety, jednego nie dali rady), a moje starty dzięki ich cierpliwości były niezagrożone. Sprzęt nie zawiódł mnie do samego Wawra.
JOANNA PACHOWSKA: Start w Wawrze potraktowałam czysto rozrywkowo, bo straciłam szansę na walkę w klasyfikacji wiekowej na dystansie Mini mając mocną 7 pozycję. Sytuacja mogłaby wyglądać inaczej gdyby klasyfikacja górska, czyli etapy zaliczane do Korony Świętokrzyskiej były liczone normalnie, a nie 110%. Niestety z powodów zdrowotnych nie mogłam wystartować w Wąchocku co wyłączyło mnie w Finale z walki o cenne punkty. Ale wracając do Wawra: to już na początku było ciężko, bo ludzie bardzo się pchali próbując wyprzedzać na „grubość szprychy”. Trochę odpuściłam bo bałam się kolizji. Jak zrobiło się luźniej to nieco przyśpieszyłam. Miejscami było ciasno. Parę razy denerwowałam się, że ludzie zapadali się w piachu i nie przepuszczali jadących – czyli mnie. Przez jedną taką sytuację przewróciłam się bo nie chciałam staranować człowieka który przewrócił się przede mną. Pogoda również nie ułatwiała bo było bardzo chłodno chociaż pogodnie. Zimne powietrze skutecznie mnie zatykało. Ogólnie trasa w Wawrze bardzo mi się podobała – ale dopiero od momentu gdy zrobiło się luźniej i mogłam delektować się trasą. Podsumowując start: wynik mam gorszy niż rok temu o 2 minuty. Po części jest to spowodowane tym że spadłam aż do 9 sektora i miałam duże trudności aby przebić się na przód. Natomiast jeśli chodzi o cały sezon – jest on najbardziej intensywny sportowo ze wszystkich do tej pory przejechanych. Na koncie mam aż 24 starty (wliczając Warszawski Triathlon Zimowy, Wieliszewski Crossing i jeszcze kilka imprez). Najlepszy wynik osiągnęłam na Poland Bike w Jasienicy zajmując 3 miejsce w K3 na dystansie Mini i 5 w Open co traktuję symbolicznie, bo tam rozpoczęłam swoją przygodę z maratonami MTB w 2012 roku. Muszę jeszcze wspomnieć o Mistrzostwach Branży Infrastrukturalnej w których zajęłam II miejsce na dystansie Mini (impreza była organizowana w ramach cyklu Poland Bike Marathon). Ponadto wzięłam udział w III Mistrzostwach MTB Architektów gdzie zdobyłam 2 puchary: za 2 miejsce w Open i 1 w K3 w ramach cyklu MTB Opoczno które odbywały się w miejscowości Odrzywół. Ponadto zajęłam 3 miejsce w Open i 2 w K3 w tym samym cyklu. Sezon dla mnie się nie kończy bo mam w planach jeszcze 2 starty w tym miesiącu.
MARCIN WYRZYKOWSKI: Wawer: – Trasa w Wawrze jaka jest, każdy dobrze wie, ale jak co roku wspomnę, że jest bardzo fajna i to świetne miejsce na zakończenie sezonu. Natomiast co do samych zawodów. Wrzesień to już nie mój miesiąc i zabrakło mi świeżości. W generalce większość miałem poukładane, więc przystąpiłem do tych zawodów kompletnie na luzie i z zatkanym nosem. Nie cisnąłem zbyt mocno, ale pojechałem tak, aby mieć frajdę z jazdy. Wielu zawodników z mojego sektora szybko mi odjechało, ale to kompletnie mnie nie zmartwiło. Oczywiście nie jest tak, że kompletnie odpuściłem, ponieważ nagle w drugiej części trasy poczułem moc i zdecydowanie przyśpieszyłem, choć nie z myślą odrabiania strat. Pomimo to udało mi się zanotować całkiem przyzwoity wynik, a do tego ku mojemu zdziwieniu poprawiłem się aż o siedem minut w porównaniu do zeszłego roku.
Sezon: – To był bardzo fajny intensywny sezon. Zimę przepracowałem bardzo ciężko, przygotowania do sezonu kosztowały mnie dużo wyrzeczeń, ale to się opłaciło. Poprawiłem się zdecydowanie, wzrost formy był bardzo duży w porównaniu do zeszłego sezonu, a to sprawiło, że cieszyłem się każdym przejechanym kilometrem w tym roku. Cele na sezon były trzy – start w Mistrzostwach Świata MTB, dobre miejsce w kategorii wiekowej w generalce Poland Bike i pomoc w punktowaniu dla zespołu w generalce tegoż cyklu. To wszystko udało się osiągnąć. Ukończyłem mistrzostwa świata na dłuższej trasie, zająłem dwudzieste miejsce w kategorii wiekowej w M3 na koniec sezonu i wiele razy zdobyłem cenne punkty dla teamu. Sezon był dość równy już od samego początku, owszem czasem zdarzały się jakieś wpadki, ale to mnie nie zrażało. Sił zabrakło tylko na wrzesień, ale i tak uważam, że było nieźle. Oczywiście, że pozostaje pewien niedosyt, bo forma idzie w górę i chce się więcej i więcej. Jednak generalnie wszystko dopisało w tym roku i to cieszy. Teraz pojawia się pytanie co dalej, ale ja już znam odpowiedź. Wiem, które elementy trzeba poprawić i wiem, że znów czeka mnie kolejna ciężko przepracowana zima. Są już plany na sezon 2016, te bardziej konkretne i te mniej, będą to chyba spore zmiany, ale na razie nie chcę nic więcej zdradzać, zobaczymy jak na ich realizację pozwoli praca, budżet itp. Chcę podziękować Krzyśkowi Spławskiemu za przygotowanie mnie do sezonu, Cozmobike za obsługę techniczną oraz Andrzejowi, który wiele razy wyciągał mój rower z opresji. Dziękuję Marcie, że przez cały czas wytrzymywała moje marudzenie.
CEZARY KOSZALSKI: Dla mnie sezon 2015 był mocno skomplikowany. Musiałem pogadzić pracę, studia, rower i wiele innych ważnych rzeczy. Niestety nie mogłem wziąć udziału w takiej liczbie wyścigów w jakiej bym chciał, nie mogłem trenować tyle, by trening przyniósł lepszą formę. Początek sezonu zapowiadał się całkiem obiecująco 48miejsce open w NDM, 46 w Legionowie, pudło w Wieliszewskim Crossingu i 40msce w Jasienicy. Niestety potem wszystkie maratony zaczęły zbiegać się w czasie z sesją, wyjazdami weekendowymi i dosyć mocno odpuściłem rower. Nie udało sie wystartować w Koronie Świętokrzyskiej, choć był to mój największy cel w roku. Drugą część sezonu bazowałem generalnie na tym co udało się wypracować wiosną 🙂 niedawno wymieniłem rower, a wraz z nowym sprzętem wrócił zapał i głód dobrych wyników. Pierwszy test nowego rumaka przypadł na start w finałowym maratonie Poland Bike’a w warszawskim Wawrze. Trasa stworzona przez organizatorów była wyśmienita, techniczna, mocno urozmaicona niestesty w związku z naprawdę niską temeraturą i ogólnie kiepską dyspozycją nie udało mi się w pełni nią nacieszyć. Przedemną jeszcze jeden start w tym roku i zaczynam przygotowania do nowego sezonu. W planach na okres przygotowawszy mam intensywny trening siłowy, którego zabrakło ostatnio. Wiadomo, że przewracanie ciężarów nie zastąpi samego roweru, jednak na 100 % nie zamierzam w pełni z niego zrezygnować- nawet zimą Już się nie mogę doczekać powrotu ciepłych dni, lecz zanim to nastąpi trzeba się brać do roboty!
ANDRZEJ PACHOWSKI: Trasa w Wawrze charakterem przypominała mi tereny na których trenuję czyli Kampinos. Dużo singli miejscami piach oraz dużo korzeni. Jechało mi się wyjątkowo dobrze, dosyć szybko dogoniłem zawodników z wyższego sektora i razem z nimi przez dłuższy czas jechałem. Na około 30km był malowniczy singiel wzdłuż rzeki, jechałem tam sam, nie miałem nikogo na widoku przed sobą oraz za mną. Po przejechaniu 2km zwróciłem uwagę że nie widzę żadnych strzałek ani oznakowań trasy – pomyślałem że coś gdzieś źle skręciłem, zatrzymałem się i zacząłem wracać. Na szczęście po chwili dojechała do mnie Marta oraz kolega z innego teamu Maciek. Stwierdzili że nie było oznakowania żadnego że trzeba było gdzieś skręcić i pojechaliśmy dalej prosto. Po około 500m było wreszcie jakieś oznakowanie. Dalej jechaliśmy w grupie ale niestety na 40km na drugim bufecie coś się strułem ( może to połączenie nowych słonych żeli wraz z pomarańczą ) i do mety ostatnie 10km jechałem w z mocnym bólem brzucha; a szkoda bo start oraz pierwsza połowa maratonu zapowiadała się wyjątkowo dobrze.
Na podsumowanie sezonu jeszcze dla mnie za wcześnie bo mam w planach jeszcze co najmniej 2 starty w tym roku. Mogę podsumować cykl który się zakończył czyli Poland Bike Maraton. Ten rok był dla mnie wyjątkowy gdyż udało mi się wystartować we wszystkich zawodach z cyklu, oraz wszystkie ukończyć bez żadnego defektu. Tylko jeden startu przejechałem na dystansie MINI, cała reszta to MAX. Miejsce w generalce zająłem podobne do tego co w zeszłym roku. Plan na cały sezon był zaliczyć 30 startów – puki co mam przejechane 27 zawodów w tym roku, ale obawiam się że może się nie udać 30. Na plus mogę zaliczyć w tym sezonie, że udało mi się stanąć 2 razy na podium, zajmując za każdym razem 3 miejsce w swojej kategorii wiekowej, raz w śród pracowników branży infrastrukturalnej i drugi raz w mistrzostwach Polski Architektów.
KAMIL KOC: Wawer teren dla mnie nieznany jednak dzięki informacji od Andrzeja, że do złudzenia przypomina Kampinoskie szlaki wiedziałem czego mogę się spodziewać. Postanowiłem przejechać trasę dając z siebie wszystko, nie oszczędzając się od pierwszego kilometra. Wystrzeliłem z linii startu niczym „z procy” dzięki temu miałem dużo miejsca w ostrych zakrętach na początku trasy, po chwili jechałem już z czołówką mojego sektora. Podłoże bardzo mi odpowiadało, opony idealnie dawały sobie radę. Po przejechaniu kilku kilometrów przyjąłem taktykę „mam siłę wyprzedzam” jadąc na suwak zyskiwałem coraz lepszą pozycję. Ku mojemu zdziwieniu na dziesiątym kilometrze dojechałem Martę z teamu. Jadąc dalej singlami rowerowym pociągiem kilkukrotnie zaryzykowałem zjeżdżając na piaszczystą drogę ale szeroką i pustą. Był to strzał w dziesiątkę, szybkim lotem przez piachy objechałem cały pociąg. Kilka głębszych oddechów i dalej gonitwa za zawodnikiem na horyzoncie:P Od trzynastego kilometra szaleńczą jazdę zmieniłem na jednostajne tempo w grupie, zza każdego zakrętu wypatrywając bufetu bo czułem że powoli opadam z sił. Gdy już się trafił udało mi się chwycić banana i żel-(myśląc o batoniku), banan poszedł na pierwszy ogień, a otwierając żel prawie się udławiłem oderwanym ogonkiem (strach ma wielkie OCZY). Po chwili czułem jak wraca moc w moje nogi i mogłem dalej trwać w założonej taktyce. Jadąc w grupie kilku zawodników wpadliśmy na szybki zjazd i od razu podjazd, z ledwością uniknąłem dołączenia do małego karambolu instynktownie odbijając między drzewami, podjazdem na przełaj skutecznie objechałem wszystkich uczestników kraksy. Ostatnie kilometry trasy jechałem za zawodniczką zakręconej Ostrów, wyprzedzając ją na ostatniej prostej:D i krzykiem mobilizując do dociśnięcia:) w efekcie podjętych decyzji przed wyścigiem i w trakcie jazdy uzyskałem świetny czas i awansowałem do piątego sektora 🙂 W tym roku dołączyłem do teamu w połowie sierpnia, traktując końcówkę sezonu jako wprowadzenie do wyścigów mtb, zapoznanie się z panującymi zasadami w teamie oraz sprawdzeniem swojej formy po rekonwalescencji kolana i kilkuletniej przerwie od roweru.
ŁUKASZ KOZIŃSKI: Wawer: Trasa w Wawrze bardzo mi się podobała pod względem terenu i trudności. Nie takie klasyczne Mazowsze ale i nie to z czym spotkałem się w Kielcach i Nowinach. Taki „złoty środek”. Jedyna większa niedogodność to temperatura, która jak dla mnie była trochę za niska. Co prawda doświadczenie w ściganiu się mam krótkie ale zdecydowanie wolę temperatury od 15 stopni w górę.
Wystartowałem jak zwykle spokojnie, pierwsze kilometry jadąc w ogonie trzeciego sektora. Dopiero po odpowiednim rozgrzaniu mięśni zacząłem cisnąć trochę bardziej tak żeby za bardzo nie odpaść od grupy. Piach i wszędobylskie korzenie raczej nie sprawiały mi trudności. W połowie dystansu zaczepiłem się do „pociągu” kolarzy których dogoniłem ale na prostych nie wytrzymałem tempa i odpadłem. Z kolei singiel nad rzeką podobał mi się do tego stopnia, że o mały włos do niej nie wpadłem zapatrzony na uroki otaczającego mnie krajobrazu:)
Około 40 kilometra jeden z kolarzy jadących przed mną zahaczył kierownicą o drzewo i zaliczył konkretną wywrotkę. Na szczęście nic się nie stało i po wspólnych oględzinach jego samego i roweru pojechaliśmy dalej mobilizując się wzajemnie do wykrzesania z siebie resztek sił. Mimo że na trasie regularnie piłem i odżywiałem się ostatnie 2-3 kilometry gdzie było sporo prostych do ostatecznego przyduszenia w pedały pokonały mnie. Dopadły mnie skurcze które uniemożliwiły szybki finisz. Mimo wszystko jestem zadowolony. Pękająca rama nie rozleciała się do końca, dętek na korzeniach nie przebiłem i dojechałem do mety w jednym kawałku:)
Sezon: Sezon PB zaczął się dla mnie w połowie roku w Górze Kalwarii. Tak na próbę żeby przekonać się czy wyścigi MTB to jest coś dla mnie. I to był strzał w dziesiątkę. Rywalizacja, zabawa, super ludzie i atmosfera. Wszystko to sprawiło że nie mogłem się doczekać następnych startów. Te kilka wyścigów pokazało mi gdzie są największe braki i na czym trzeba się skupić w przygotowaniu na następny „pełny” sezon. Będzie też na pewno zmiana sprzętu, gdyż mój stary poczciwy v-breakowy Unibike nie wytrzymał w całosci trudów wyścigowych szlaków. Na ostatnie dwa starty w tym roku zmiana ramy a na następny sezon nowy sprzęt 🙂
Pozostałe relacje wkrótce.
fot. Zbigniew Świderski