Upalny Wąchock

Żar się leje z nieba, to pierwsze co można było sobie pomyśleć po przyjeździe do Wąchocka na siódmą rundę Lotto Poland Bike.

Wąchock to półmetek tegorocznych zawodach w cyklu PB i najbardziej wymagająca trasa w tej serii. Tak zapowiadali organizatorzy i tak faktycznnie było. Oprócz tego, że trasa wymagająca, to chyba również jedna z najfajniejszych, jakie przygotowała ekipa Grzegorza Wajsa. Sporo podjazdów o duktach leśnych, ale też i po bruku, kilka technicznych zjazdów, trochę piasku i błota, a większość trasy poprowadzona przez las.

Wynikowo to z pewnością jeden z lepszych maratonów w wykonaniu PWMTB. W klasyfikacji zespołowej zdobyliśmy piąte miejsce, a punkty dla drużyny zebrali: Karol Wróblewski, Cezary Koszalski, Krzysztof Skwark i Andrzej Pachowski, wszyscy na dystansie max.

Karol Wróblewski po tych zawodach awansował do pierwszego sektora. Bardzo dobrym wynikiem na dystansie mini błysnął Paweł Adamus, był dziewiąty w swojej kategorii wiekowej. Wśród kobiet najlepiej spisała się Marta Szałaj, piąta w swojej kategorii na dystansie mini.

W sumie w zawodach wystartowało siedemnastu zawodników. Nie zabrakło wywrotek, obcierek, radości i rozczarowań.

Oto wypowiedzi po zawodach:

MARTA SZAŁAJ: – Trasa super, gdyby nie błoto to bym uznała że najlepsza jaką jechałam ever. Na dystansie mini byłam 8 w open a 5 w kategorii z wynikiem 1:24:49. Pomimo nie najlepszego miejsca (konkurencje w tym roku bardzo mocna) jestem z wyniku bardzo zadowolona i w końcu pojechałam początek wyścigu lepiej. Za to jestem piekielnie dumna z wyniku drużynowego i z wyniku Pawła Adamusa – Polonio i Pawle tak trzymać!!!

PAWEŁ ADAMUS: – Trasa maratonu bardzo fajnie ułożona: podjazd na początku, dalej technicze zjazdy i podjazdy, trochę korzeni i luźnych patyków, czasami kamienie i wystające fragmenty głazów. Wszystko to, co lubię. Na koniec błotny bonus wymuszający wykazanie się umiejętnością balansu ciałem na śliskich koleinach. Cieszę się, że w PB w końcu można było poczuć ducha prawdziwego MTB. Oby więcej takich edycji. Może w przyszłym roku?

RAFAŁ SZULC: – Trasa super, najlepsza w cyklu PBM, mimo, że słabo jestem przygotowany do takiego terenu to jednak miałem mnóstwo satysfakcji z jej przejechania. Długie podjazdy rekompensowały równie długie zjazdy, na których leciałem z maksymalną szybkością i musiałem być mega skoncentrowany, żeby sobie karku nie skręcić. Szkoda tylko, że nie zmieściłem się w trzech godzinach, zabrakło mi ledwie 3 minut.

KAROL i ALICJA WRÓBLEWSKA: – Swój drugi wyścig na dystansie Fan zaliczyła Alicja dojeżdżając na 16 miejscu wyprzedzając dwie zawodniczki, po przepięknej walce koło w koło na ostatnich metrach przed metą. Dumny jestem z córki ze mimo dwóch wywrotek na trasie jeszcze na koniec miała siły i ochotę do ścigania się. Trasa w Wąchocku była jedną z ciekawszych tras, jakie ma do zaproponowania Lotto Poland Bike jedynie sekcje błotne zamieniłbym na takie podjazdy i zjazdy jak 3km przed metą tylko dłuższe. Temperatura, jaka panowała tego dnia dała równo w kość wszystkim uczestnikom. Tradycyjnie już pierwsze 5-7 kilometrów to była walka żeby nie stracić z oczu czołówki drugiego sektora a w dalszej części starałem się osiągnąć jak najlepszą pozycję mijając kolejne osoby. Wynik, jaki uzyskałem mocno mnie zaskoczył na mecie, ale średnia prędkość świadczy, że jest spore pole do poprawy. Wyścig dał mi wiele radości, bo pierwszy raz w tym roku pod koniec zaczęły mnie łapać skurcze, co oznacza, że nie było za dużego opie****** się na trasie.

ANDRZEJ PACHOWSKI: – W Wąchocku startowałem drugi raz, w zeszłym roku pogoda nie dopisała i cała trasa była pod wodą. Teraz było prawie 30*C piękne słońce, ale w lesie na dystansie max i tak mimo dobrej pogody było dużo błota oraz przepraw przez wodę. Miejscami ścieżki były mocno zarośnięte trawami, krzakami, oraz niskimi gałęziami drzew. Niestety jedna taka gruba gałąź była na wysokości mojej twarzy, zostałem przez nią natychmiastowo zatrzymany i strącony w błoto. Na szczęście nos cały, zęby nie wybite i udało się ukończyć zawody.

JOANNA PACHOWSKA: – W Wąchocku wystartowałam z dużą dozą niepewności. Pamiętałam z zeszłego roku że było tam sporo kamieni i korzeni, o wodzie nie wspominając Obawiałam się, że to może być nieco za duże obciążenie dla nadgarstka. Żar lał się z nieba, aż ciężko było złapać oddech. Początek trasy zaczynał się od podjazdu, co uważam ze doskonałe rozwiązanie, bo zmniejsza się ryzyko niebezpiecznych sytuacji i przypadkowego spotkania z „królami zjazdów”. Nawierzchnia trasy była bardzo zróżnicowana: asfalt, szutry, piach, kamienie, błoto, trawa i gdzieniegdzie woda. Można było potrenować technikę jazdy. Na pierwszych kilometrach mijało mnie sporo zawodników – i w tym miejscu mam uwagę że bardzo często wyprzedzające mnie osoby nie informowały o zamiarze wyprzedzania, ani którą stroną chcą to zrobić. Kilka razy napominałam, aby na przyszłość uprzedzali przed takimi manewrami. Ostatni zjazd w kierunku zalewu sobie odpuściłam i zbiegłam, bo stresowałam się czy ręka to wytrzyma. To samo zrobiłam ze schodami w pobliżu mostku. Gdy zobaczyłam swój wynik pozytywnie się zdziwiłam: Czas: 01:38:36, Open: 16/39, K3: 7/21 a jazda w moim przekonaniu była bardzo zachowawcza. Ponadto wstyd przyznać, ale nie mam za bardzo czasu na treningi ze względu na pracę (dość daleki dojazd i późne powroty do domu), więc ten wynik uważam za bardzo miłą niespodziankę.
I jeszcze wisienka na torcie w postaci wygranego w tomboli vouchera do SPA
Podsumowując – maraton zdecydowanie na PLUS!

KATARZYNA SZULC: – W Wąchocku jakoś bardzo nie miałam ochoty na wyścig… Pogoda była upalna, trasa miała mieć 23,4km, a tuż przed startem Bogdan powiedział, że dystans MINI to 25,5km – a przecież to dopiero mój drugi start w Lotto PB. No ale koszulkę od syna pożyczyłam z racji jego nieobecności, kasa za start została wpłacona to nie było już odwrotu. I bardzo dobrze Mimo dwóch jak dla mnie mocno męczących podjazdów na samym początku trasy (pierwszy cały podjechany, przy drugim na kostce trochę wymiękłam i musiałam podejść) po głowie krążyły mi myśli, żeby zrezygnować i wrócić bo przecież nie dam rady jestem za słaba. Ale ciekawość co będzie dalej wzięła górę, chciałam się zmierzyć z górkami, z błotem i piachem o którym niektórzy wspominali po przejechaniu dystansu FAN z dziećmi. Po dojechaniu do bufetu nie było już odwrotu, poczęstowałam się batonikiem i postanowiłam ukończyć maraton. Podjazdy były trudne ale zjazdy zrekompensowały mi ten trud w całości, przy których przyświecała mi myśl przewodnia zasłyszana kiedyś od Pa Mtb „jedź na całego, nie hamuj jak zjeżdżasz!!!” No i jechałam po całości w większości bez hamulców… W strefie błotnej zaliczyłam dwie drobne kąpiele błotne, po części przez inne zawodniczki z MINI, z których jedna na środku trasy stanęła nie wiadomo czemu… no cóż bywa. Brak hamulców i „doświadczenia” okazał się zgubny jedynie przy ostatnim zjeździe tuż przed końcem trasy, gdzie był stromy zeskok po piaszczysto – kamienistym zboczu tuż przed mostkiem – tu niestety zaliczyłam lot przez kierownicę wprost na duże kamienie. Na szczęście głowa uratowana przez kask, a siniaki na nogach i zdarte łokcie miejmy nadzieję zagoją się przed następnym startem. Ostatecznie jestem zadowolona z wyniku: czas:2:12:39 miejsce open 36; w kategorii K3 20. A Gdyby nie ta ostatnia wywrotka, kto wie może byłoby ciut lepiej.

KLARA SZULC: – W Wąchocku bardzo udany start miała Klara, która w pełni podjęła walkę w wyścigu Mini Cross – na starcie ruszyła niczym błyskawica i nie odpuściła aż do METY co zaowocowało w pełni zasłużonym 4 miejscem. Miejsca 1-3 zajęły rywalki z rocznika 2010, a Klara z rocznika 2011 była pierwsza!!! Wynik: czas: 1:03 miejsce 4 na 8.

MARCIN WYRZYKOWSKI: – Niestety zawiodłem się zawodami w Wąchocku. Liczyłem, że będzie padało i będzie powódź, przynajmniej taka jak w zeszłym roku. Właśnie pod tym kątem przygotowywałem się całą zimę, chodziłem dużo na basen i zapisałem się na kurs nurkowania. Na zawody w Wąchocku uzbroiłem się również w dodatkowy sprzęt: dmuchane koło, motylki i ponton. Wziąłem też wędkę, gdybym po drodze musiał uzupełnić kalorie to złapałbym sobie jakąś rybę. Niestety ku mojemu rozczarowaniu nie padało i większość trasy była sucha, co mi odebrało jakąkolwiek motywację. Pojechałem więc po warszawsku, dupą po piasku.

Rezultaty na stronie w dziale WYNIKI.

fot. Zbigniew Świderski


Opublikowano

w

przez

Tagi: