Co nas nie zabije to nas wzmocni

Trzecia tegoroczna runda Lotto Poland Bike odbyła się w Otwocku w niedzielę 27 kwietnia.

Dzień poprzedzający zawody nie napawał optymizmem. Mocno lało przez całą sobotę, więc wszyscy obawiali się pogody i warunków na trasie, jakie będą panowały w dniu wyścigowym.

Niedziela na szczęście w czasie rozgrywania zawodów okazała się bezdeszczowa. Na starcie stawiło się jedenastu reprezentantów PWMTB plus dwóch zawodników kandydujących do naszej drużyny.

Trasa w Otwocku wbrew pozorom jest wymagająca. Do tego spora ilość błota zalegająca na trasie maratonu, udanie uprzykrzała życie zawodnikom, szczególnie tym startującym na dystanse max.

Na dystansie mini Marta Szałaj ponownie z medalem. Zajęła trzecie miejsce na dystansie mini w swojej kategorii wiekowej i szóste w open. Na tym samym dystansie w naszych barwach zadebiutowała Małgorzata Osiadacz.

Na dystans Max wytoczyliśmy nasze największe działa. Najlepiej na trasie 61 km spisał się Karol Wróblewski, 17 w kategorii wiekowej i 48 w generalce. Siedem minut za Karolem na mecie pojawili się Marcin Wyrzykowski, Piotr Gonstal i Piotr Rek, a dzieliły ich tylko sekundy, szczególnie, że między Piotrkami rozegrał się pasjonujący finisz, a różnica na mecie nie przekraczała grubości szprychy. Jak widać walka wewnątrz zespołu też nabiera tema, ale nie planujemy żadnych team orders. Wspomniana czwórka punktowała również dla zespołu, gdzie w klasyfikacji drużynowej Polonia Warszawa MTB zajęła dziewiąte miejsce. Z trudami trasy w Otwocku zmierzył się również Rafał Szulc. Natomiast na tej samej trasie w naszych barwach zadebiutował Jurek Odolczyk.

Wśród najmłodszych Filip Szulc zmierzył się z dystansem fan, a Klara Szulc bardzo dobrze prezentowała się w zawodach mini cross.

Nie ominął nas też pech.

Sławek Wójcik z powodu kontuzji musiał zejść z zawodów. Wypadek miał Paweł Puchalski. Potem kilka razy spotkały go jeszcze problemy techniczne na trasie. Pomimo to pokazał wielkiego ducha walki i dojechał do mety zawodów.

Obecny był również Jacek Pisarek. Tym razem nie startował, ale duchowo wspierał zawodników PWMTB.

Oto wypowiedzi naszych niektórych zawodników:

PIOTR GONSTAL: – Drugi start w tym sezonie, na „własnej ziemi”. Co ciekawe mój pierwszy start w Otwocku odkąd jeżdżę tym bardziej mam duże oczekiwania żeby pokazać się u siebie. Ustawiam się w 4 sektorze z YO GI i Piotr Rek. Start jakiś taki kiepski, chyba za mało odpoczywałem przed wyścigiem, bo czuję zmęczenie w nogach. Już na rozbiegówce przed wjazdem w teren zostaję z tyłu i morale zaczyna mi podupadać. Na szczęście jak już trochę się rozgrzałem zaczynam jechać swoje i odrabiam straty. Na około 10km doganiam Yogiego, który narzeka na kontuzję (później okaże się że musiał się wycofać) a w połowie dystansu doganiam grupę w której spotykam Piotrka Reka i dalej jedziemy już razem. W trakcie przepraw przez kolejne sekcje błotne uciekamy grupie i gonimy kolejnych. Trasa bardzo mocno urozmaicona, wcale nie tak płasko jak możnaby się spodziewać, a po opadach z dnia poprzedniego dużo rejonów zamieniło się w błotniste jeziora, ale o dziwo jazda po tym sprawiała mi dużą frajdę i z każdym kilometrem jechało mi się coraz lepiej mimo narastającego zmęczenia. To zapewne zasługa wzajemnej motywacji. Ja chciałem uciec Piotrkowi on za wszelką cenę trzymał koło. I tak do samej mety. Po wjeździe na stadion zaliczyliśmy piękny sprint finishowy, na ostatniej prostej niepotrzebnie zbiłem na raz 2 biegi i prawdopodobnie dzięki temu Piotrek wpada na metę 10cm przede mną. Mimo „porażki” plan wykonany – wynik punktowy lepszy niż w Legionowie. Rower po tej przeprawie wymaga wymiany klocków hamulcowych i napędu. W czwartek 1 maja wyjazd na rodzinno/przyjacielski obóz kondycyjny do Wisły, więc plan na Rembertów zakłada kolejną poprawę wyników.

PIOTR REK: – Plotki dotyczące trasy w Otwocku potwierdziły się. Błoto, torfowiska i lepki piasek. Od samego startu spokojne tempo spadało z każdą przejechaną kałużą. Cała moja motywacja do ścigania się wyparowała dzień przed startem w czasie ulewy. Do momentu spotkania na trasie Piotra Gonstala szło mi coraz gorzej, dopiero motywujące spojrzenie drużynowego kolegi wyzwoliło w mnie chęć walki. Z kilometra na kilometr siedząc Piotrowi na kole wracała motywacja do walki o dobrą lokatę. Skonczyło się dobrym 63 miejscem, po zaciekłej walce na finiszu.

RAFAŁ SZULC: – Ja krótko: trasa ciężka, ujechałem się jak nigdy, ale tyle satysfakcji z przejechania nigdy chyba nie miałem. Fajna trasa mimo dużej ilości błota dobrze się jechało.

MARCIN WYRZYKOWSKI: – Błoto+korzenie+piach – to wzór na zawody w Otwocku i wymagającą trasę Max. Trzecia runda Poland Bike nie należała do najłatwiejszych. Chociaż Otwock nie jest specjalnie górzysty, to potrafi dać w kość. Początek nie był najlepszy w moim wykonaniu. Tuż po starcie nie mogłem znaleźć sobie dobrego tempa jazdy i straciłem sporo pozycji w sektorze. Dopiero po pewnym czasie poczułem się bardziej komfortowo i wziąłem się za odrabianie strat. Po zjechaniu na pętlę Max udało mi się dogonić grupę kilku zawodników, którzy narzucili wymagające, ale dobre tempo i udało mi się z nimi utrzymać przez większą część pętli. Najtrudniejsze jednak okazało się ostatnie 15 kilometrów, gdzie już dystans Max pokrywał się z trasą dystansu Mini. Zmęczenie było już spore, a wspomniany odcinek bardzo trudny do jazdy. Liczne błotne sekcje (których wcześniej też nie brakowało) i spore zmęczenie odbierały przyjemność z jazdy. Taka charakterystyka trasy zdecydowanie mi nie leży, co chwilami przekładało się nawet na tempo jazdy bardziej spacerowe, a nie wyścigowe. Pomimo to nie mogę narzekać. Na tej samej trasie poprawiłem się o dziesięć minut w porównaniu do zeszłego roku, kiedy też panowały zbliżone warunki. 28 miejsce w kategorii wiekowej i 62 w generalce to jeden z moich najlepszych wyników. Duże podziękowania dla Marty Szałaj i Piotra Reka, którzy zmotywowali mnie do tego startu, bo ulewa dzień wcześniej skutecznie mnie zniechęcała do udziału w tych zawodach.

KLARA SZULC: – Niestety łatwo nie było… Przesunięcie startu Mini Cross i pogoda jednak dały się we znaki. Mokra nieco lepiąca się żużlowa nawierzchnia na stadionie mocno zmęczyła Klarę. Koła jej lekkiego Specjala grzęzły trochę w błotku i stopowały małą Polonistkę, co niestety przełożyło się na wynik – w Otwocku przyjechała jako ostatnia. Chęci na kolejne starty są, treningi w miarę możliwości trwają, więc wierzymy, że kolejne starty będą coraz lepsze. A po wyścigu było tak: Kasia Szulc do Klary: Córko przyjechałaś jako ostatnia, a miałaś pędzić jak błyskawica… Klara Szulc do mamy: Mamo to ja jesce raz pojade!

JACEK PISAREK: – To i ja dołożę 2 słowa od siebie. Tym razem wymówką dla odpuszczenia kolejnego już startu były sobotnie deszcze, ale postęp jest, bo pojawiłem się w miasteczku, wspierając duchowo koleżeństwo. A od strony sportowej zaordynowałem sobie w czasie  maratonu 15 km biegu po otwockich lasach, co chwilę nadziewając się na ubłoconych szaleńców na swych ubłoconych maszynach.

fot. Zbigniew Świderski


Opublikowano

w

przez

Tagi: